28 października agencje donosiły, że Litwa zamierza kupić cztery miliony tabletek jodu - leku zawierającego jodek potasu, stosowanego w przypadku katastrof nuklearnych lub uszkodzeń reaktorów jądrowych. Przeciwdziała on wychwytowi radioaktywnego jodu przez tarczycę. Dzień później litewskie ministerstwo zdrowia ogłosiło przetarg na kupno leków. Litwini "dmuchają na zimne", bo ich zakup ma związek z planowanym na styczeń otwarciem elektrowni atomowej w Ostrowcu. Niepokoje na Litwie Budowa elektrowni jądrowej na Białorusi od jakiegoś czasu wywołuje napięcia na Litwie. Przede wszystkim powstaje ona bardzo blisko granicy, a od stolicy tego kraju - Wilna, jest oddalona zaledwie o 50 km. Litwini boją się, że mogą mieć do czynienia z drugim Czarnobylem, powtórką z kwietnia 1986 roku, kiedy to doszło do katastrofy elektrowni na Ukrainie. Tym bardziej, że ze strony białoruskiej elektrowni dwukrotnie powstało zagrożenie. W 2016 roku, w trakcie budowy, korpus reaktora urwał się z dźwigu i spadł na ziemię z wysokości kilku metrów. Białorusini zapewniali, że nic się nie stało i nie chcieli wymienić wątpliwej części. Ostatecznie Rosatom (spółka-matka wykonawcy) zdecydował się na jej wymianę. Pół roku później przewożony koleją korpus reaktora "nieznacznie dotknął masztu sieci trakcyjnej". Tym razem zaniepokojona Litwa zażądała inspekcji Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Na początku października na Litwie, w Wilnie i okolicach, trwały ćwiczenia związane z ewentualną awarią białoruskiej elektrowni. Litwini chcieli sprawdzić, jak skoordynowane są wszystkie służby. Mieszkańcy dostawali SMS-y z instrukcjami, doszło do ćwiczebnej ewakuacji. Scenariusze zakładały różne sytuacje - też taką, w której Białoruś nie informuje o awarii. W trakcie ćwiczeń doszło również do symulacji na wypadek niedoboru jodu. Być może litewskie władze uznały, że taka sytuacja jest niedopuszczalna i zawczasu zaczęły działać. Cztery miliony tabletek jodu mają czekać w pogotowiu jeszcze przed oficjalnym otwarciem elektrowni. Sprawa polska Sąsiadem Białorusi jest także Polska. Elektrownia w Ostrowcu od przejścia granicznego Kuźnica Białostocka-Bruzgi na Podlasiu oddalona jest o dokładnie 272 km. Od Warszawy dzieli ją nieco ponad 500 km. W porównaniu z Wilnem - dużo, ale niewiele, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w przypadku katastrofy jądrowej substancje promieniotwórcze potrafią pokonać tysiące kilometrów. Polska Agencja Rezerw Materiałowych ogłosiła przetarg na dostawę tabletek jodu zaledwie dzień po tym, gdy poinformowano o planach strony litewskiej. To właśnie ARM odpowiada w naszym kraju za zabezpieczenie tabletek z aktywnym jodem, z kolei decyzję o ich ewentualnej dystrybucji w przypadku potencjalnego zagrożenia podejmuje właściwy wojewoda. Termin dostawy produktu do sześciu magazynów farmaceutycznych w Polsce wyznaczono na okres od marca do maja 2020 roku, a więc już po zaplanowanym na styczeń otwarciu białoruskiej elektrowni. - Tabletki kupuje się zawsze. Takie są procedury - słyszymy od fizyka dr. Tomasza Rożka. Dr Marek Pawłowski z Narodowego Centrum Badań Jądrowych dodaje: - Albo termin ważności tych tabletek, które mamy, już się skończył, albo wynika to ze względów bezpieczeństwa. Sama ARM odpowiada nam następująco: "Zgodnie z Rządowym Programem Rezerw Strategicznych w rezerwach strategicznych utrzymywane są asortymenty towarowe na wypadek zdarzenia radiacyjnego. Informujemy, że dane o ilości i rozmieszczeniu rezerw strategicznych stanowią informację niejawną w rozumieniu Ustawy z dnia 5 sierpnia 2010 r. o ochronie informacji niejawnych, dlatego też Agencja nie może udostępnić informacji w tym zakresie". Czym są owe rezerwy strategiczne? "Tworzy się je na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa i obronności państwa, bezpieczeństwa, porządku i zdrowia publicznego oraz wystąpienia klęski żywiołowej lub sytuacji kryzysowej, w celu wsparcia realizacji zadań w zakresie bezpieczeństwa i obrony państwa, odtworzenia infrastruktury krytycznej, złagodzenia zakłóceń w ciągłości dostaw służących funkcjonowaniu gospodarki i zaspokojeniu podstawowych potrzeb obywateli, ratowania ich życia i zdrowia, a także wypełnienia zobowiązań międzynarodowych Rzeczypospolitej Polskiej" - informuje Ministerstwo Zdrowia. I dodaje: "Asortymenty rezerw strategicznych i ich ilości określa Rządowy Program Rezerw Strategicznych. Projekt Programu opracowuje Minister Energii we współpracy m.in. z Ministrem Zdrowia. Szczegółowe informacje dotyczące rezerw strategicznych są informacjami niejawnymi". Mamy się czego obawiać? Sytuacja Polski jest jednak inna niż Litwy - wyjaśnia Interii Stanisław Janikowski, rzecznik prezesa Polskiej Agencji Atomistyki. - Żaden z obszarów naszego kraju nie znajduje się w strefie planowania awaryjnego elektrowni atomowej w Ostrowcu, ani żadnej innej elektrowni jądrowej - zaznacza. Jednocześnie rzecznik zapewnia o monitorowaniu rozwoju energetyki jądrowej na Białorusi, jak i we wszystkich państwach sąsiadujących z Polską. - Polska uczestniczyła w procedurze oceny oddziaływania na środowisko w kontekście transgranicznym dla elektrowni jądrowej w Ostrowcu, w ramach których strona polska poprzez wyspecjalizowane podmioty jak PAA oraz Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska uzyskała szereg wyjaśnień w zakresie m.in. planów awaryjnych dla elektrowni jądrowej czy strategii postępowania z odpadami promieniotwórczymi - mówi Janikowski. Uspokaja także Krystian Machnik z organizacji Napromieniowani.pl. - Ani Litwa, ani tym bardziej Polska nie mają się czego obawiać. Szkolenia organizowane na terenie Litwy czy zakup tabletek z jodem świadczą o świadomości tamtejszego rządu. To są wyłącznie działania profilaktyczne i miejmy tego świadomość - słyszymy. Jak się dowiadujemy, w ostatnich dniach kilku specjalistów Polskiej Agencji Atomistyki wzięło udział w spotkaniu technicznym z białoruskim dozorem jądrowym w Mińsku. Jego celem było m.in. zgłębienie kwestii związanych z oceną bezpieczeństwa technologii tamtejszej elektrowni. Do chwili obecnej na nasze pytania dotyczące potencjalnego zagrożenia ze strony elektrowni w Ostrowcu Ministerstwo Energii nie odpowiedziało.