Autor komentarza Audrius Bacziulis odnotowuje, że obchody te były dla elit dyplomatycznych i politycznych Warszawy "egzaminem z tego, czy Polska jest rzeczywistym liderem regionu, mającym moralne i polityczne prawo mówić w imieniu wszystkich sąsiadów, którzy ucierpieli w rezultacie paktu Ribbentrop-Mołotow, czy też jest jedynie jednym z wielu państw Europy Środkowej, dla których liczą się tylko ich własne interesy". "Tego egzaminu Warszawa nie zdała" - uważa Bacziulis. "Słuchając przemówień szefów rządów Rosji i Niemiec, a także przywódców Polski, nie znając historii, można było odnieść wrażenie, że pakt Ribbentrop-Mołotow dotyczył tylko tych trzech państw, (...) a tragedia Litwy, Łotwy, Estonii, znacznej części narodu białoruskiego, ukraińskiego, mołdawskiego pozostała na marginesie historii" - czytamy. Zdaniem Bacziulisa "jeżeli Polska, będąc największym państwem w regionie, pretenduje do tytułu lidera, nie powinna zapominać, że bycie liderem ma swoją cenę". "Nieduże sąsiednie państwa będą widziały w Polsce przedstawiciela swych interesów tylko w tym wypadku, jeżeli Polska, rozstrzygając swoje problemy, nie zapomni również o ich interesach" - czytamy w tygodniku "Veidas". Aleksandra Akińczo