Polska jest na samym końcu, jeśli chodzi o jakość unijnych aktów prawnych. 80 procent przetłumaczonych w Polsce tekstów Bruksela zwraca ze względu na pomyłki językowe, a nawet merytoryczne. W dokumentach pojawiły się prawdziwe kwiatki językowe, np. "młodzież rzeźna" zamiast "młode cielęta poznaczone na rzeź". Komisja Europejska jest zaniepokojona - pozostało niewiele czasu do wejścia Polski do UE, a całość ustawodawstwa musi być wcześniej przetłumaczona na język polski i opublikowana w oficjalnym dzienniku Unii Europejskiej. Jeżeli wszystkie akty prawne nie zostaną przetłumaczone, to prawo to nie wejdzie w życie w naszym kraju. Wówczas grożą nam procesy ze strony unijnych firm czy jakiegoś lobby. W konsekwencji może zakończyć się to wielomiliardowymi karami.