Portal "tvp.info" dowiedział się, że "Dezyderat z propozycjami zmian w prawie komisja przesłała do premiera Donalda Tuska". - O tym, że reklam jest w Polsce za dużo, nie trzeba nikogo przekonywać - cytuje "tvp.info" członka Komisji "Przyjazne Państwo", posła Wiesława Wodę z PSL. - Chcemy to zmienić. Problem w tym, że przepisy dotyczące reklamy zewnętrznej są obecnie porozrzucane po różnych ustawach. Proponujemy napisanie jednej ustawy regulującej te kwestie. Komisja proponuje m.in. całkowity zakaz wieszania wielkich płacht reklamowych na budynkach mieszkalnych. "Nie wolno by ich umieszczać nawet na ścianach pozbawionych okien, chyba że reklama zasłaniałaby remontowaną elewację" - czytamy w depeszy. - "Swego czasu głośno było o mieszkańcu warszawskiego Placu Konstytucji, który w wielkoformatowej reklamie wyciął otwór na okno. Media pisały też o proteście studentów z akademiku Politechniki Warszawskiej "Riviera", którym wielka reklama zasłoniła dostęp do światła. W rezultacie za dnia ich pokoje tonęły w ciemnościach, a w nocy było w nich jasno jak w dzień, bo reklama była podświetlana". "- W kwestii reklam wielkopowierzchniowych Polska odstaje od wielu europejskich państw - mówiła "tvp.info" Elżbieta Dymna, prezeska Stowarzyszenia MiastoMojeAwNim.pl, które pracowało z Komisją "Przyjazne Państwo" nad projektem dezyderatu. - W Paryżu jest obecnie 1800 billboardów, a w Warszawie 20 tysięcy. Przy czym powierzchnia każdego z nich ma w stolicy Francji osiem metrów kwadratowych, a w Warszawie dochodzi do 162 - dodaje" - pisze "tvp.info" Czego chce komisja? - Limitu liczby nośników reklamowych w całym kraju i poszczególnych gminach, za którego przekroczenie groziłyby kary. - Ograniczenia wielkości billboardów. - Zakazu umieszczania reklam na budynkach zabytkowych, kościołach, szkołach, parkach i w okolicy cmentarzy. - Zredukowania też ilość billboardów przy drogach, zakazu stawiania tam ekranów telewizyjnych. - Skrócenia procedur związane z rozbiórką nielegalnych reklam do jednego tygodnia. - To dobre propozycje. Przecież obecnie jako reklamy nie są traktowane szpecące nasze miasta billboardy na zaparkowanych przyczepach, wielkie dmuchane maskotki i stojące na ulicach automaty z kawą - mówi "tvp.info" Elżbieta Dymna. - W Szwecji trzeba mieć pozwolenie nawet na przyklejenie w samochodzie kartki z informacją, że auto jest na sprzedaż, a w Polsce można umieścić w przestrzeni publicznej niemal wszystko. - Warte rozważenia są wszystkie rozwiązania, które miałoby uporządkować rzeczywistość, wprowadzając ład i harmonię - powiedział "tvp.info" Mikołaj Karpiński z Ministerstwa Infrastruktury, resortu, któremu w dużej mierze podlegają kwestie związane z reklamą zewnętrzną. "Propozycje zawarte w dezyderacie formalnie nie są dla rządu wiążące. Wiadomo jednak, że pomysły "Przyjaznego Państwa" są traktowane w uprzywilejowany sposób" - przypomina "tvp.info".