W sobotę dolnośląska Platforma wybrała Jacka Protasiewicza na swojego nowego szefa. Pokonał on dotychczasowego przewodniczącego struktur PO w regionie, Grzegorza Schetynę 11 głosami. W zamieszczonym w internecie tekście "Dolnośląskie taśmy prawdy. Praca za głos na zjeździe", "Newsweek" podał, że dotarł do nagrania, na którym słychać jak poseł PO Norbert Wojnarowski, stronnik Protasiewicza, obiecuje jednemu z delegatów, Edwardowi Klimce, załatwienie stanowiska w KGHM; w zamian chce oddania głosu na Protasiewicza. Szef klubu PO Rafał Grupiński zapowiedział, że złoży wniosek o zawieszenie w prawach członka klubu Wojnarowskiego w związku z nagraniem. Poinformował, że wezwał posła na czwartek, aby złożył wyjaśnienia dotyczące tego, co się wydarzyło przy okazji zjazdu na Dolnym Śląsku. Zjazd do powtórki? Protasiewicz: Nie ma podstaw Według Grupińskiego, zjazd PO na Dolnym Śląsku powinien zostać powtórzony. - Ponieważ mamy do czynienia najprawdopodobniej - nie chcę jeszcze niczego przesądzać - z niezwykle nieetycznym zachowaniem jednego z naszych posłów, uważam, że w obronie czystości procedur, jakie miały miejsce na Dolnym Śląsku, pozostali posłowie, reprezentujący obydwie strony rywalizacji (Jacka Protasiewicza i Grzegorza Schetynę - PAP), powinni wystąpić o ponowienie zjazdu. Co więcej, uważam, że sam Jacek Protasiewicz powinien ze swojej inicjatywy, aby wykazać czystość metod stosowanych w tych wyborach, z takim wnioskiem wystąpić - dodał Grupiński. Protasiewicz uważa jednak, że nie ma podstaw do powtórzenia zjazdu wyborczego na Dolnym Śląsku. Zapewnił też, że nie upoważniał nikogo, w tym Wojnarowskiego, do składania jakichkolwiek ofert w jego imieniu. Jak ocenił, to rozmówca posła Wojnarowskiego "przyszedł w celu nagrania rozmowy, naprowadzał rozmowę na kwestie pracy". Jak mówił, najciekawsze jest to, że rozmówca Wojnarowskiego "w dniu rozmowy miał już podpisaną umowę w KGHM, w jednej ze spółek". "Wprost" doniósł, że Klimka od początku października pracuje na umowę zlecenie w spółce córce KGHM: "Pol-Miedź-Trans". Według Protasiewicza "podobno" pracuje w wydziale, którym kieruje "bliska rodzina" europosła PO Piotra Borysa. Borys w związku ze sprawą nagrań wystosował oświadczenie. Napisał, że jako szef struktur PO w Lubinie złoży wniosek do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa korupcji politycznej i kupowania głosów przez stronników Protasiewicza. Zapewnił, że nie ma nic wspólnego "z korupcją na zjeździe i przed zjazdem dolnośląskiej PO". - Ludzie, którzy są podejrzewani o korumpowanie, dziś oskarżają - stwierdził Borys. "Dałem się sprowokować, poniosły mnie emocje" "Newsweek" dotarł do oświadczenia Edwarda Klimka, w którym twierdzi on, że to Wojnarowski poprosił o rozmowę z nim, i że po godzinie od spotkania z posłem zadzwonił do niego jeden z wiceprezesów KGHM. Anna Osadczuk z Biura Prasowego KGHM powiedziała PAP, że "generalnie spółka wstrzymuje się od jakichkolwiek komentarzy na ten temat". Wojnarowski w oświadczeniu cytowanym przez "Gazetę Wyborczą" napisał, że nigdy żadnych propozycji w imieniu Protasiewicza nie składał. "Z dzisiejszej perspektywy widzę, że mój rozmówca celowo sprowadził ją na takie tory, chciał ode mnie coś usłyszeć. Dałem się sprowokować, poniosły mnie emocje i się zagalopowałem z tą pracą. Agitowałem na Protasiewicza, ale nigdy z nim nie ustalałem, że w zamian za głosy będziemy dawać pracę w KGHM. Wstydzę się za całą sprawę" - mówił poseł "GW". "Myślę, że w tym nagraniu chyba nie ma nic takiego niestosownego" - dodał w rozmowie z Polsat News. Rzecznik rządu Paweł Graś, pytany o nagranie, potwierdził, że Wojnarowski był u niego, podobnie jak trafia do niego "kilkudziesięciu albo nawet kilkuset posłów PO". - Przyszedł skarżyć się, że jego żona nie ma pracy - relacjonował rzecznik rządu. - Usłyszał to, co słyszą w takich przypadkach wszyscy posłowie: "Chłopie, to nie jest biuro pośrednictwa pracy. Jesteś z Dolnego Śląska, jeśli szukasz pomocy, masz tam Schetynę, masz tam Protasiewicza. Pytaj ich. Tu na pewno miejsca pracy nie znajdziesz. W kancelarii na pomoc w tej sprawie nie możesz liczyć" - powiedział. "To jest coś więcej niż patologia" Po ujawnieniu nagrań politycy PiS zaapelowali do prokuratora generalnego, aby wszczął śledztwo w tej sprawie. - Niewątpliwie widać z jak patologicznymi mechanizmami mamy tu do czynienia. To jest coś więcej niż patologia. To złamanie prawa. To korupcja polityczna w czystej postaci - uważa wiceszef PiS Mariusz Kamiński. Solidarna Polska złożyła do prokuratora generalnego zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa płatnej protekcji. Lider SP Zbigniew Ziobro wezwał premiera Donalda Tuska do zadeklarowania że nie będzie chronił swoich kolegów z Platformy przed ewentualnymi zarzutami ze strony prokuratury.