"To, co dziś usłyszeliśmy, to był stek bzdur, kłamstw, półprawd; stek manipulacji, wyciętych pojedynczych zdań, wyłowionych pojedynczych fragmentów różnych rozmów - coś, co nie ma tak naprawdę żadnej wartości" - ocenił Kierwiński na czwartkowej konferencji prasowej. "Tak to jednak już jest, gdy badaniem wypadku lotniczego, straszliwego wypadku lotniczego, zajmują się ludzie, którzy do tej pory żadnych wypadków nie badali" - dodał. Jego zdaniem, czwartkowa konferencja podkomisji badającej katastrofę smoleńską nie dała odpowiedzi na jedno podstawowe pytanie: "jak to się stało, że polski samolot na kilometr przed pasem startowym znajdował się 15 metrów nad ziemią". "Przecież to jest tak naprawdę fundament tego, co stało się w Smoleńsku - ten samolot nigdy nie powinien znajdować się na takiej wysokości" - podkreślił poseł PO. Przekonywał, że Tu-154 nigdy nie powinien był wystartować z Warszawy, ani próbować lądować na lotnisku w Smoleńsku. "Ale do tego podkomisja pana Berczyńskiego nie odniosła się. Dlaczego? Bo teza postawiona była wcześniej, tezę postawił wielki reżyser kłamstwa smoleńskiego, pan minister Antoni Macierewicz" - powiedział Kierwiński. Cezary Tomczyk ocenił, że konferencja rządowej podkomisji zawierała "szereg manipulacji", była "tak naprawdę spektaklem, który miał przykryć prawdę". "Tu jest trochę tak jak z filmem "Smoleńsk" - miał być wielki hit, a jest pokaz kryzysu kinematografii. Tu były ogromne oczekiwania, jeśli chodzi o posiedzenie podkomisji badającej katastrofę w Smoleńsku, ale nic z tego nie wyszło" - uważa Tomczyk. "Podkomisja nie dość, że przekroczyła granice dobrego smaku, to przekroczyła też granice prawdy" - ocenił poseł PO. Wyraził pogląd, że szef MON Antoni Macierewicz chce stworzyć "nową smoleńską religię". "Dzisiaj ma być jej mit założycielski; dzisiaj tym demiurgiem ma być Antoni Macierewicz, ale on jest tylko autorem kłamstwa" - zaznaczył poseł Platformy. Tomczyk zarzucił rządowej podkomisji m.in. manipulowanie upublicznionymi w czwartek nagranymi słowami b. szefa MSWiA, który w latach 2010-2011 kierował Komisją Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego badającą przyczyny katastrofy smoleńskiej. Jerzy Miller mówił tam o potrzebie "zadbania o spójność" raportów polskiego i rosyjskiego na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. "Państwo zdają sobie sprawę, że to nie jest wyłącznie dla ministrów, dla generałów, dla komisji przy ministrze. To będzie potężna dyskusja publiczna z różnymi dla nas nieprzyjemnymi sugestiami. (...) Ja zacząłem od tego, czy wam nie przeszkadza, że zgodziliśmy się, że wypadek miał charakter wypadku cywilnego. I to jest konsekwencja tego przyjęcia. I jeśli ten raport będzie według norm wojskowych i nie będzie przystawał do raportu (...), to będzie właśnie ten dysonans, o którym wspomniałem" - mówił Miller na nagraniu. Tomczyk podkreślił, że słowa b. szefa MSWiA zostały wyrwane z kontekstu i dotyczyły spójności formy obu raportów - polskiego i rosyjskiego. "To wynika z kontekstu tej wypowiedzi. Jak wiele trzeba mieć złej woli, żeby znaleźć tam inny kontekst?" - pytał poseł PO. Polityk odniósł się do poruszonego podczas konferencji faktu znalezienia niektórych szczątków samolotu przed brzozą, którą 10 kwietnia 2010 roku ściął Tupolew. "Samolot tak nisko był nad ziemią, że ścinał krzaki. Przy otwartym podwoziu kilka elementów tego samolotu zostało oderwanych. Te fakty są powszechnie znane" - zaznaczył poseł PO. Tomczyk radził też Macierewiczowi i członkom podkomisji, by zapoznali z "podstawami fizyki". "Prosiłbym o niepodważanie twierdzeń Pascala, czy Newtona" - apelował poseł PO.