Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, mówiąc w sobotę o zapowiedzianym strajku w oświacie, przypomniał m.in., że w kompetencji nauczycieli, rad pedagogicznych, leży klasyfikowanie, ocenianie i promowanie uczniów. "I to też jest potężny oręż w ręku nauczycieli, chcielibyśmy, żeby rząd miał tego świadomość. Jeżeli skorzystamy także z tego oręża, to będziemy mieli w edukacji totalny kataklizm związany z rekrutacją albo zakończeniem kolejnych cykli edukacyjnych przez dzieci, uczniów polskich szkół" - powiedział. Pytany, co czeka uczniów, jeśli dojdzie do strajku i nie odbędą się wyznaczone na połowę kwietnia egzaminy: gimnazjalny i ósmoklasisty oraz wyznaczone na maj matury, odpowiedział: "Albo egzaminy będą musiały odbyć się w późniejszym terminie, albo trzeba będzie szukać innego rozwiązania związanego z rekrutacją młodzieży do szkół wyższego szczebla". "Pan prezes Broniarz chce sobie zrobić z milionów polskich uczniów żywą tarczę" Podczas dyskusji w niedzielnym programie Polsat News szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin powiedział, że forma protestu zaproponowana przez szefa ZNP to coś absolutnie niedopuszczalnego i skandalicznego. "Pan prezes Broniarz chce sobie zrobić z milionów polskich uczniów żywą tarczę do swojego protestu i konfliktu z rządem. Wiemy przecież, że ten konflikt ma też kontekst polityczny" - zaznaczył Sasin. Jak dodał, nie wierzy że dojdzie do takich protestów. "Absolutnie większość nauczycieli ma poczucie odpowiedzialności za pracę, którą wykonują. Nie wierzę, że tego typu wezwanie pana Broniarza może znaleźć posłuch wśród nauczycieli, którzy pełnią misję" - dodał. "Od 1993 r. nie było w polskiej historii tego typu akcji protestacyjnej" Wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha podkreślił, że pensje nauczycieli powinny wzrastać. "Jednak od 1993 r. nie było w polskiej historii tego typu akcji protestacyjnej, która miałaby obejmować egzaminy i zapowiedzi tego rodzaju protestu, który miałby dotykać 4,5 mln polskich uczniów" - dodał Mucha. "Nie wierzę, żeby nauczyciele 'in gremio' popierali tego rodzaju formułę protestu, która mogłaby destabilizować system oświaty w Polsce. Trzeba rozmawiać o protestach nauczycieli, ale taka formuła, nie sądzę, żeby była przez środowisko nauczycielskie akceptowalna" - zaznaczył prezydencki minister. "Desperacja nauczycieli jest rzeczywiście ogromna" Z kolei poseł PO-KO Marcin Kierwiński, pytany o przyczynę protestów nauczycieli powiedział, że stoi za tym minister edukacji narodowej Anna Zalewska. "To jej pogarda, to jej lekceważenie, to jej wielokrotne zapowiadanie podwyżek i niewywiązywanie się z tych obietnic; to bałagan, który wprowadziła" - wskazał Kierwiński. Jak dodał, zapowiedź protestów przez szefa ZNP to wyraz desperacji nauczycieli. "Bo jak nauczyciele nie mają partnera po stronie rządowej do rozmowy, to używają ostatecznej broni" - zaznaczył poseł PO-KO. Na desperację nauczycieli uwagę zwrócił również poseł PSL Marek Sawicki. "Trzeba jasno powiedzieć, że desperacja nauczycieli jest rzeczywiście ogromna. No bo, jeżeli nauczyciel z wieloletnim stażem zarabia dużo mniej niż 'młody PiS-iewicz' w radzie nadzorczej spółki skarbu państwa..?" - zaznaczył. Z kolei poseł Łukasz Rzepecki (Kukiz'15) powiedział, że nie dziwi się, że nauczyciele chcą protestować. "Dzieci jednak nie mogą być zakładnikami ZNP. My oczywiście zgadzamy się z postulatami nauczycieli, jeśli chodzi o podwyżki. Z drugiej strony mamy zapowiedzi PiS z 2014 r, że będą podwyżki. Niestety są one marginalne" - wskazał Rzepecki. Do 25 marca referendum strajkowe Od 5 marca trwa referendum strajkowe zorganizowane przez Związek Nauczycielstwa Polskiego w ramach prowadzonego sporu zbiorowego. Potrwa do 25 marca. Odbywa się we wszystkich szkołach i placówkach, z którymi w ramach sporu zbiorowego zakończono etap mediacji, nie osiągając porozumienia co do żądania podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych o 1 tys. zł. Jeśli taka będzie wyrażona w referendum wola większości, strajk ma się rozpocząć 8 kwietnia. Oznacza to, że jego termin może się zbiec z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma się odbyć egzamin gimnazjalny; a 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasistów. 6 maja mają się zaś rozpocząć matury. W przesłanym w niedzielę PAP oświadczeniu Sławomir Broniarz zaznaczył, że strajk został ogłoszony z 35-dniowym wyprzedzeniem, by dać rządowi czas na rozwiązanie problemów, o których mówią nauczyciele. "Nikogo nie zaskakujemy. Uprzedzamy o tym, kiedy rozpocznie się strajk. Mówimy, na czym on polega (na niewykonywaniu pracy) oraz o jego możliwych konsekwencjach. Informujemy także o tym, jak ważna jest rola nauczycieli w systemie edukacji, że to nasza praca ma wpływ na wyniki uczniów czy na uzyskanie promocji do następnej klasy. Podkreślamy, że rząd nie powinien lekceważyć nauczycieli. Stąd decyzja o strajku" - tłumaczy Broniarz, i pyta: "czy mamy inny wybór, kiedy wszystkie możliwości już wyczerpaliśmy?".