Jak napisali w wysłanym w środę zawiadomieniu, Gawłowski popełnił plagiat w swej pracy doktorskiej "przywłaszczając autorstwo cudzych utworów".Gawłowski jest liderem PO w Zachodniopomorskiem, członkiem władz krajowych Platformy i wiceministrem ochrony środowiska. Obaj politycy podkreślili, że oczekują honorowej dymisji Gawłowskiego. Powoływali się m.in. na przykład Niemiec, gdzie dochodziło do dymisji w podobnych sytuacjach. O sprawie jako pierwszy napisał tygodnik "Sieci" w lipcu br. Autor artykułu twierdził w nim, że w pracy doktorskiej Gawłowskiego, obronionej w Społecznej Akademii Nauk w Łodzi, znajdują się "dziesiątki fragmentów przepisanych z innych prac, bez podania źródła. Razem dają co najmniej 20 stron". Jak mówił dziennikarzom Dobrzyński, po publikacji sprawa nie znalazła dalszego ciągu, stąd decyzja o powiadomieniu prokuratora generalnego. - Zdecydowaliśmy się nie kierować sprawy do prokuratury miejscowej, ponieważ pan Gawłowski jest wysokim urzędnikiem i nie chcemy, by prokuratura była narażona na ewentualne naciski - dodał Zaremba. W swym zawiadomieniu politycy PiS wymienili ok. 20 fragmentów pracy Gawłowskiego, które mają być skopiowane z innych prac. Jak twierdzili, zawiadomienie jest dokładną analizą prawną tekstu doktoratu Gawłowskiego oraz publikacji, które w nim wykorzystał bez podania źródła. Do czasu nadania depeszy PAP nie udało się skontaktować z Gawłowskim. Po publikacji tygodnika polityk ten zaprzeczał jednak, by dokonał plagiatu. Twierdził, że jest ona nagonką na niego. W jego obronie wystąpiła uczelnia, na której obronił doktorat w 2011 r. Informowała wówczas, że dochowała wszelkich zasad nadzoru nad przewodem doktorskim, pracę wiceministra pozytywnie recenzowali naukowcy z UJ i UW, a całość została zbadana specjalnym programem antyplagiatowym.