Oskarżenia wobec Kongresu Liberalno-Demokratycznego, którego liderem na początku lat 90. był Donald Tusk, wysunął Paweł Piskorski, b. polityk PO, a wcześniej sekretarz generalny KLD. "Dla mnie jest oczywiste, że CDU wspierało finansowo KLD" - twierdzi w tygodniku "Wprost", który przytacza fragmenty książki pt. "Między nami Liberałami" - wywiadu-rzeki przeprowadzonego przez dziennikarza Michała Majewskiego.Lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro podkreślił na poniedziałkowej konferencji prasowej w Krakowie, że komisja śledcza powinna zbadać, czy "premier nie obawia się ewentualnego szantażu, czy to nie czyni go uległym wobec rządu niemieckiego". Jego zdaniem premier w przeszłości z powodu "berlińskiej pożyczki" mógł podejmować decyzje niekorzystne dla polskiej gospodarki. Rzecznik SP Patryk Jaki poinformował na konferencji prasowej w Sejmie, że projekt uchwały w sprawie powołania komisji śledczej dotyczącej "berlińskiej pożyczki" we wtorek zostanie przekazany do wszystkich klubów parlamentarnych z prośbą o poparcie. Rzecznik Twojego Ruchu Andrzej Rozenek powiedział, że jego klub jest "raczej" za powołaniem komisji śledczej, ale - jak zastrzegł - nie ma jeszcze oficjalnej decyzji w tej sprawie. - Jesteśmy za tym, żeby tę sprawę jak najdokładniej wyjaśnić, bo to nie jest pierwszy przypadek, kiedy partie polityczne biorą pieniądze z zagranicy, wszystko to źle świadczy o polskiej suwerenności - podkreślił. Z kolei lider Twojego Ruchu Janusz Palikot uważa, że informacje o finansowaniu KLD przez CDU, to "skandal". "Są to standardy co najwyżej ukraińskie, jeśli nie białoruskie" - ocenił. "Absurdalny pomysł" Powołania komisji śledczej nie poprze Platforma i SLD. Polityk PO Marcin Kierwiński powiedział, że pomysł powołania komisji śledczej jest "absurdalny", a małe partie polityczne, które walczą o przeżycie, chwytają się wszelkich metod, aby zwiększyć swoją rozpoznawalność. Przeciwko powołaniu komisji śledczej jest również SLD. Sekretarz Sojuszu Krzysztof Gawkowski powiedział, że jego partia nie będzie popierała żadnych wyborczych pomysłów Solidarnej Polski, które są "głupie". Szef SLD Leszek Miller pytany o informacje Piskorskiego uznał, że powinien on był zgłosić sprawę do prokuratury, a ponieważ tego nie zrobił, a swoje rewelacje ogłasza w kampanii wyborczej - podważa to jego intencje i naraża na odpowiedzialność prawną. Zdaniem Millera, w kampanii wyborczej "tego rodzaju rewelacje zawsze mają bardzo małą wiarygodność". - Uważamy, że nie ma sensu się tym zajmować - podkreślił polityk. Prezes PSL, wicepremier Janusz Piechociński wyraził nadzieję, że "stosowne służby państwowe, w ramach posiadanych uprawnień zweryfikują informacje o finansowaniu KLD przez niemiecką chadecję. - Szkoda, że po tylu latach ten wybitny polityk, po drodze prezydent Warszawy i jeden z rozgrywających i założycieli PO, podaje tę sensację. Po drugie to jeszcze raz pokazuje, jak ważna jest czytelność finansowania polityki, nie tylko w Polsce - podkreślił. Zdaniem europosła Ryszarda Czarneckiego (PiS) do zarzutów w sprawie finansowania KLD powinni odnieść się Donald Tusk i Jan Krzysztof Bielecki. - Milczenie nie jest w tym przypadku złotem. Liderzy PO powinni wyjaśnić, jak było naprawdę. Zarzuty Piskorskiego są poważne, stawia je pod nazwiskiem jakby nie bał się procesu - zauważył Czarnecki. Piskorski pytany o zarzuty polityków PO, że jest niewiarygodnym źródłem informacji i nie ma żadnych dowodów na przedstawione przez siebie rewelacje, powiedział: "Zakładam, że wielu polityków nerwowo reagujących na to, co jest w moje książce, będzie mówiło, że nie ma dowodów, że wszystko wyglądało inaczej, że Piskorski słabo znał Donalda Tuska. Mam w nosie tego rodzaju opinie, nie pisałem tej książki, żeby komuś zaszkodzić, zaleźć za skórę, czy zrobić przykrość. To prawdziwa historia 25 lat". - Każde słowo tej książki jest prawdziwe, jestem to w stanie obronić. To jest historia, która dzisiaj dla wielu osób, funkcjonujących w polityce jest niewygodna - podkreślił Piskorski. Zapewnił, że jego książka nie jest "agitką wyborczą". Jak dodał, jeśli ktoś chce go pozwać do sądu, to on nie widzi problemu. "Jeśli ktoś się poczuł obrażony, to proszę bardzo, niech mnie pozwą i wtedy przed sądem sobie porozmawiamy dogłębnie o tych sprawach, ale nie sądzę, żeby to zrobili" - zaznaczył Piskorski. Pytany, dlaczego nie zgłosił sprawy "berlińskiej pożyczki" do prokuratury, Piskorski odpowiedział: "Ponieważ to nie były żadne przekręty, na początku lat 90. inaczej wyglądały zasady finansowania partii politycznych". Piskorski kandyduje do europarlamentu z list Europa Plus Twój Ruch.