W poniedziałek, w siódmą rocznicę katastrofy smoleńskiej, w Warszawie zostanie odsłonięte popiersie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Uroczystość ma się odbyć przed gmachem Dowództwa Garnizonu Warszawa, między Krakowskim Przedmieściem a pl. Piłsudskiego i Grobem Nieznanego Żołnierza. Jak dowiedziała się PAP, po uroczystości popiersie zostanie umieszczone w budynku. Szef biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski zaznaczył, że prezydent Andrzej Duda nie raz podkreślał, że zależy mu na tym, żeby rocznica katastrofy "nie doprowadzała do gwałtownych podziałów". "Z drugiej strony (prezydent - PAP) ma także przeświadczenie, że tyle rzeczy zaniedbano i o tylu rzeczach zapomniano, i tyle rzeczy nie zrobiono stricte ze względów politycznych przez te ostatnie siedem lat" - dodał Magierowski. Odnosząc się do sprawy pomnika, powiedział też, że nie ma wątpliwości, iż ogromna część winy za to, jak katastrofa smoleńska dzieli polskie społeczeństwo leży po stronie dzisiejszej opozycji. "Nie było właściwie powodów, żeby w tak drastycznych sprzeciwiać się postawieniu pomnika w tej czy innej formie na Krakowskim Przedmieściu" - ocenił Magierowski. "Nie ma nic dziwnego w tym, że w rocznicę tego tragicznego zdarzenia w różny sposób - odsłaniając tablice, pomniki, popiersia - honoruje się tych wszystkich, którzy zginęli w tej katastrofie, a tym bardziej śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który przewodniczył tej delegacji" - powiedział wiceszef MON Bartosz Kownacki (PiS), pytany w Radiu Zet i Polsat News, dlaczego popiersie zostanie odsłonięte, skoro w pobliżu ma stanąć pomnik, o którym mówiły władze stolicy. Kownacki zaznaczył, że 10 kwietnia jest najlepszym dniem, by uczcić pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej. "Szkoda, że opozycja nie potrafi uszanować tego dnia, że próbuje robić różnego rodzaju kontrmanifestacje czy awanturę z tego dnia. Ja bym wolał, żebyście państwo uczestniczyli w tych uroczystościach, które mają charakter państwowy teraz, i słusznie" - powiedział wiceminister. Jego zdaniem pomnik katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie należy się nie tylko ofiarom, ale i Polsce. Kownacki powiedział też, że popiersie stanie za pieniądze MON, ale nie podał kwoty; apelował, by nie sprowadzać sprawy do pieniędzy. "Niech pan nas nie uczy, jak mamy przeżywać śmierć naszych przyjaciół" - odparł Kownackiemu szef klubu PO Sławomir Neumann. Zaznaczył, że politycy Platformy co roku są na grobach swoich przyjaciół, którzy zginęli pod Smoleńskiem. "W milczeniu i spokoju chcemy ten dzień przeżyć, bo tam - przypomnę - nie zginął tylko prezydent RP. Zginęło 96 osób z różnych klubów parlamentarnych, także pracowników przecież niezwiązanych z żadną partią. Należy im się wszystkim cześć i chwała" - powiedział Neumann. Jego zdaniem odsłonięcie popiersia pokazuje, jak PiS w sprawie Smoleńska chce zawsze wszystkich dzielić. "Nie macie żadnej zgody na postawienie tego pomnika, robicie to znowu jako samowolkę" - powiedział Neumann. Kownacki odparł, że żadne formalne zgody nie są w tym wypadku potrzebne. Agnieszka Ścigaj z Kukiz’15 ubolewała, że nawet w przededniu rocznicy katastrofa smoleńska jest przedmiotem "niezgody narodowej". "Pomnik powinien być symbolem zgody narodowej, ponieważ to była tragedia, która dotknęła wszystkich Polaków i pamiętam, że nie było znaczenia wtedy, kto płakał i kto się smucił, jeżeli zginęły tak ważne dla nas osoby" - zauważyła. Ścigaj dodała, że jej klub uczci rocznicę katastrofy smoleńskiej, "nie włączając się w pyskówki, bo naprawdę są okropne". W poniedziałek z mediami ma się spotkać podkomisja do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, powołana przez MON w lutym 2016 r. "Tracę nadzieję, że cokolwiek ta komisja pokaże, tak jak i traciłam nadzieję, pewnie jak większość Polaków, że wcześniejsze różne pokazowe komisje i śledztwa cokolwiek zmienią" - powiedziała Ścigaj. Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna) oceniła, że w poniedziałek nie dowiemy się niczego, co mogłoby zmienić myślenie społeczeństwa o katastrofie smoleńskiej. "Cały problem polega na tym, że mamy do czynienia od siedmiu lat z taką cyniczną grą, gdzie tak naprawdę PiS ma coraz mniej argumentów, dlatego że nie ma żadnych nowych faktów, mimo komisji, mimo nowego śledztwa itd. Tylko jest takie rozdrapywanie rany po to, żeby działać na emocjach" - powiedziała. Jej zdaniem podział w społeczeństwie w sprawie katastrofy smoleńskiej jest już tak głęboki, że nie da się go zakopać. Lubnauer powiedziała, że z tragedii, która łączyła Polaków, "PiS zrobiło farsę". "Ostatnio przeczytałam określenie patologiczna żałoba i to mam wrażenie ze strony PiS-u jest dokładanie taka patologiczna żałoba. Nie pozwalają przeżyć tej żałoby rodzinom, które by chciały po prostu najzwyczajniej w świecie ją po ludzku przeżyć" - powiedziała posłanka. Według Lubnauer pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej już powinien stać, choć trudno powiedzieć, czy akurat na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Jej zdaniem to, że pomnik nie powstał, zanim emocje wokół katastrofy smoleńskiej osiągnęły obecny poziom, to błąd PO. Lubnauer poinformowała też, że delegacja Nowoczesnej będzie w poniedziałek składać kwiaty w Smoleńsku. Z kolei Marek Sawicki z PSL ubolewał, że przez katastrofę smoleńską zapomina się o zbrodni katyńskiej; to na obchody 70. rocznicy tego wydarzenia jechała polska delegacja 10 kwietnia 2010 r. "Dzisiaj dzięki sporowi Platforma-PiS, PiS-Platforma i narracji, jaką narzucił (obecny szef MON) Antoni Macierewicz, Rosjanie cieszą się, że o Katyniu w Polsce już praktycznie nie mówimy (...) Mamy już tylko i wyłącznie polską tragedię w Smoleńsku, a nie zbrodnię rosyjską w Katyniu. Jest to naprawdę uwłaczające polskiej historii i to zrobił Antoni Macierewicz" - zauważył poseł PSL. Jego zdaniem podkomisja smoleńska nic nowego nie wniosła, a "Macierewicz z całą swoją teorią o zamachu, o wybuchach, o spisku po prostu poległ". Sawicki podkreślił, że winni katastrofy są zarówno po stronie polskiej, jak i rosyjskiej. Zwracając się do PO, polityk PSL dodał, że gdyby w pierwszą rocznicę katastrofy postawiono solidny pomnik w godnym miejscu w Warszawie, być może nawet na Krakowskim Przedmieściu, Macierewicz nie miałby paliwa.