W sobotę w historycznej sali BHP spotkali się przedstawiciele prawie stu organizacji, stowarzyszeń i związków zawodowych. Spotkanie zorganizował szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. Zapowiedział zwrócenie się do prezydenta z wnioskiem o zmianę w konstytucji przepisów dotyczących referendów. Na spotkaniu mówiono także o konieczności wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych. - Tam zjechali się wszyscy, którzy mają jakąś pretensję do świata, życia, sąsiada, żony, kogokolwiek. Ale faktem jest, że ktoś ich tam zaprosił, po to, żeby zrobić sobie tło. I nie jest to Paweł Kukiz - mówił w niedzielnej audycji w Radiu ZET Jacek Protasiewicz (PO). Dodał, że patrząc na salę, w której zebrała się "Platforma Oburzonych", widział twarze osób, które od dawna są niezadowolone, niezależnie od tego, kto rządzi w Polsce. Podobnego zdania jest Marek Siwiec. - Organizatorzy zupełnie obłudnie udają, że nie uprawiają polityki. Uprawiają politykę par excellence, ponieważ to jest platforma lansowania pana Dudy - ocenił. Z kolei Stanisław Żelichowski (PSL) uznał, że było to nie tyle spotkanie "Platformy Oburzonych", co "Platforma Odrzuconych". - 80 proc. ludzi, których tam widziałem, gdzieś się przewinęło przez politykę - podkreślił. - Pan przewodniczący Duda ma świadomość - to jest bardzo inteligentny człowiek - że pierwszy szef Solidarności został prezydentem, drugi prawie premierem, trzeci jest szarym posłem PiS, więc jest pewna degradacja tego stanowiska i próbuje to odbudować, ale na tych ludziach, którzy tam się pojawili, nie sądzę, żeby cokolwiek odbudował. Ale z wieloma ich postulatami trzeba się poważnie zmierzyć - ocenił Żelichowski. Tomasz Nałęcz reprezentujący Kancelarię Prezydenta uznał, że w Gdańsku nie spotkali się ludzie, którzy chcą obalić rząd, ale ludzie, którym "jest duszno w obecnym świecie polityki". - To jest taka energia obywatelska, która się w obecnych trybach politycznych nie mieści - ocenił. Jego zdaniem jest to dążenie różnych kręgów obywatelskich do korekty istniejącego modelu politycznego przez jednomandatowe okręgi wyborcze i zmiany dot. referendum. Przyznał, że obecnie w konstytucji jest swoista obawa przed referendum i są możliwe tylko te referenda, na które zgodzi się parlament. W opinii Wojciecha Olejniczaka (SLD) dobrze się stało, że takie zgromadzenie się zebrało, że padały różne hasła. - Z jednymi można się zgodzić, z innymi ja się nie godzę. Na postulat podniesienia płacy minimalnej mówię "tak", zmiany w referendum - "tak", na jednomandatowe okręgi wyborcze - "nie". (...) Chciałbym, żebyśmy o tych sprawach poważnie rozmawiali - dodał. Adam Hofman (PiS) wyraził zadowolenie, że różne środowiska, nie tylko polityczne "coraz głośniej wyrażają to, co większość Polaków sądzi". Według niego coraz więcej różnych grup będzie coraz głośniej manifestować sprzeciw wobec obecnego gabinetu. Jego zdaniem "Platforma Oburzonych" nie jest konkurencją dla PiS. Przypomniał, że jego partia realizuje niektóre z postulatów politycznych "oburzonych", np. złożyła projekt dotyczący procedowania wniosków obywatelskich - żeby nie były odrzucane w pierwszym czytaniu, tylko musiały przejść przez trzy czytania, popiera też proponowane zmiany dot. referendum, ma jednak zupełnie inne zdanie w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. - Na naszych oczach powstaje ruch społeczny ludzi niezadowolonych, odrzuconych, tych ludzi, którzy odczuwają dzisiaj skutki złych rządów Donalda Tuska. I liczba tych osób lawinowo rośnie. Nie wyśmiewałbym, że to są środowiska od ciastkarzy po jakieś inne stowarzyszenia, ważne jest, że ci ludzie się stowarzyszają i chcą coś robić, a państwo im nie pomaga i ich odrzuca - mówił Andrzej Dera (SP). Podkreślił, że na sobotnim spotkaniu było słychać jeszcze jeden wyraźny i ważny - jego zdaniem - głos: że ludzie mają dość jałowego sporu pomiędzy Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim.