- Expose było autopromocją premiera Morawieckiego. Mimo tego, że był w poprzednim rządzie jako wicepremier to miał silną potrzebę opowiedzenia posłom i wyborcom, kim jest - mówi dr hab. Ewa Marciniak. Według politolog z tego przemówienia wyłonił się obraz człowieka elokwentnego, oczytanego, a jednocześnie konserwatywnego, religijnego, wiernego wartościom preferowanym przez PiS. Premier pokazał się także jako lojalny wobec rządu kontynuator idei dobrej zmiany. Chciał przypodobać się w ten sposób elektoratowi PiS, który częściowo jest wobec niego bardzo krytyczny. Premier podkreślił swoje prospołeczne nastawienie, mówił o konieczności pomocy różnym grupom społecznym i to w sposób bardzo szczegółowy. Przypominał, że pomagał sierotom z domu dziecka, kiedy był prezesem banku. Pójdzie śladem Beaty Szydło - To wszystko miało służyć temu, aby przekonać wyborców PiS, że nie jest banksterem, jak go nazywają że jest wrażliwy na potrzeby społeczne - uważa dr hab. Ewa Marciniak. Morawiecki podkreślał także wątek kontynuacji polityki poprzedniego rządu. To był - zdaniem politolog z UW - komunikat skierowany do Jarosława Kaczyńskiego, że pójdzie śladem Beaty Szydło, a jednocześnie akceptuje fakt, że władza polityczna jest w rękach prezesa PiS. Jednocześnie zaprezentował się jako menadżer i udowodnił, że nie są mu obce kwestie związane z procesami zarządzania politycznego. W expose premier próbował nawoływać do zgody i akcentował takie pojęcia jak ojczyzna, wspólnota. - Wezwanie do zakończenia wojny polsko-polskiej należy uznać za pozytywny element tego przemówienia, ale to wyraz raczej życzeniowego myślenia. W dyskusji po expose wiele razy występował jako obrońca dotychczasowych zmian, nie zdystansował się od łamania przepisów i Konstytucji - podkreśla dr hab. Ewa Marciniak. Opowiedział się po jednej stronie, po stronie swojego rządu i oddał szacunek swojej poprzedniczce Beacie Szydło - ocenia. Imponujące wizje gospodarcze Według Ewy Marciniak to wystąpienie było w swojej treści adresowane do wyborców PiS poprzez wątki socjalne, religijne. Ale było także próbą pozyskania wyborców środka. Premier Morawiecki użył w tym celu formy, która mogła się spodobać tej grupie, języka eleganckiego, często posługiwał się cytatami z literatury klasycznej. - Oprócz tego w przekazie dominowały imponujące wizje gospodarcze - dodaje politolog. Blado natomiast wypadł omawiając politykę zagraniczną. Mówił co prawda, że Polska pod jego rządami ma być członkiem klubu najbogatszych państw świata, kimś kto odgrywa znacząca rolę w UE, ale nie podał żadnych konkretów, jak zamierza tego dokonać. - Nasza pozycja w UE jest w największym stopniu funkcją polityki wewnętrznej, zwłaszcza teraz. Nie da się tego rozgraniczyć. Natomiast fakt, że nie odniósł się do zarzutów Komisji Weneckiej oraz to, że pokazał lojalność wobec dotychczasowej polityki, wskazuje na to, że zmiany polityki w stosunku do UE nie będzie - kończy Ewa Marciniak. (AM)