Prezydent Komorowski podsumował w środę swoją kadencję. Podkreślał, że pięć lat swej prezydentury oparł na pięciu priorytetach, jakimi są: bezpieczeństwo, rodzina, konkurencyjna gospodarka, dobre prawo i nowoczesny patriotyzm. - W tym czasie udało się osiągnąć co najmniej 25 konkretnych celów - dodał. Zdaniem politologa dr. Rafała Chwedoruka z Uniwersytetu Warszawskiego wystąpienie Bronisława Komorowskiego było standardowe. - Idealnie podsumowywało kadencję prezydenta, a głównym celem przemówienia było unikanie zasilenia szeregu negatywnego elektoratu - uważa Chwedoruk. Dodał, że Komorowski próbował zaprezentować się jako kandydat ponadpartyjny. - Chyba zdiagnozowano w sztabie prezydenta, że symbol Platformy Obywatelskiej, która jako partia w sondażach nie prezentuje się źle w ostatnich miesiącach, nie ułatwia zwycięstwa. Ton tej wypowiedzi pokazuje, że całkiem realnie sztab prezydencki orientuje się na II turę wyborów - ocenił Chwedoruk. "Komorowski stawia na swoje atuty" Tę tezę ma - według niego - potwierdzać podkreślanie przez prezydenta kwestii dialogu w różnych obszarach, m.in. życia społecznego. - Bronisław Komorowski stawia na swoje stare, powszechnie znane atuty, była to synteza hasła zgody i jedności - podkreślił Chwedoruk. Wystąpienie - twierdzi politolog - było obliczone na unikanie ryzyka, niekreowanie nowych osi podziału oraz unikanie "takich wypowiedzi i gestów", które np. mogłyby urosnąć do roli symbolu i spozycjonować resztę kampanii. Podkreślił, że wystąpienie Komorowskiego było "absolutnym standardem i swoistym symbolem całej kadencji". - Komorowski w istocie był prezydentem, który bardziej panował niż rządził, trochę jak Aleksander Kwaśniewski uznając, że wyobrażenia Polaków o nobliwym charakterze instytucji głowy państwa powodują, że właśnie taki model będzie się bardziej podobał niż model aktywnej prezydentury w wykonaniu Lecha Kaczyńskiego, czy takiej wręcz nadaktywnej w wykonaniu Lecha Wałęsy - powiedział Chwedoruk. Młodzi ważnym elementem kampanii Dodał, że jego uwagę zwrócił "drobny wątek" związany z młodymi ludźmi. - Można odnieść wrażenie, że już wszyscy kandydaci w tych wyborach odwołują się do młodego pokolenia, co sprawia wrażenie pewnej sztuczności. Być może pewną siłą prezydenta było to, że do tej pory nie ulegał tej modzie podpowiadanej przez specjalistów - powiedział Chwedoruk. Zdaniem politologa być może wykorzystanie wątków młodych ludzi jest związane z przygotowaniem strategii przed II turą wyborów. Według Chwedoruka, jeśli w II turze spotkałby się Komorowski i kandydat PiS Andrzej Duda, to ten ostatni mógłby próbować wykorzystać kontrast pokoleniowy. I odwołanie się przez Komorowskiego do sytuacji młodych, może być próbą "przygotowania gruntu, by nie doszło do takiego spolaryzowania". "W otoczeniu Komorowskiego zaczyna dominować panika" Jako "siermiężne i niepotrzebne" wystąpienie Komorowskiego ocenił politolog z UW dr Wojciech Jabłoński. Jego zdaniem przemówienie było skierowane do wyborców niezdecydowanych, którzy prawdopodobnie planują zostać w domach w dzień wyborów. - Na nich liczy teraz otoczenie prezydenta, ponieważ Komorowskiemu nie wystarczy już twardego elektoratu na zwycięstwo w pierwszej turze, a być może nie wystarczy do objęcia drugiej kadencji - ocenił Jabłoński. Jego zdaniem "w otoczeniu Komorowskiego, nie sztabie, zaczyna dominować panika i gesty histeryczne". - Trudno nie nazwać tak ostatniej nadaktywności prezydenta - wczoraj było skrytykowanie prokuratury za postępowanie ws. katastrofy w Smoleńsku, wcześniej było podpisanie, zupełnie niepotrzebne, ponieważ to wkroczenie na front ideologiczny, konwencji antyprzemocowej i teraz to przemówienie - powiedział politolog. Kroki człowieka przekonanego o II turze - To są kroki człowieka, który jest przekonany, że dojdzie do drugiej tury i że ma w niej nawet coraz mniejsze szanse - ocenił Jabłoński. Ponadto - według niego - Komorowski w swym wystąpieniu pokazał beztroskie traktowanie pieniędzy podatników. - Pierwszy przejaw to była kwestia zbrojeń, które forsuje prezydent i czym się chwali, za które zapłacą podatnicy. Drugi przejaw bardzo nonszalanckiego traktowania pieniędzy podatników to była kwestia polityki prorodzinnej. Prezydent stara się wykazać, że liczna rodzina jest bardziej godna wspierania niż rodzina w modelu 2+1 czy 2+2. To jest nic innego jak nieświadome skłócanie wyborców - uważa politolog.