Politolodzy, z którymi rozmawiała, przyznają, że wybór Roberta Biedronia na prezydenta Słupska to największa niespodzianka tegorocznych wyborów samorządowych. Migalski podkreśla, że wynik wyborów w Słupsku jest absolutną odwrotnością tego, co do tej pory myśleliśmy o tzw. Polsce prowincjonalnej. - Osoba z zewnątrz, zadeklarowany homoseksualista, ateista zwycięża w mieście, o którym nigdy byśmy nie pomyśleli, że będzie chciało mieć za włodarza właśnie taką osobę. To fenomen, który będzie analizowany przez socjologów - mówi politolog. - To najsmutniejszy dzień w życiu Adama Michnika, bo oznacza, że jego diagnoza polskiego społeczeństwa jest fałszywa - dodaje Migalski. Według Migalskiego mogły być dwie główne przyczyny takiego wyniku - po pierwsze, mieszkańcy mieli nadzieję, że Biedroń coś załatwi dla nich w Warszawie, a po drugie, mieli dość lokalnego układu władzy. Politolog przyznaje też, że wynik wyborów w Słupsku może mieć wizerunkowe znaczenie wykraczające nawet poza granice Polski - jest bowiem sprzeczny ze stereotypem Polski jako kraju homofobicznego. "Zwycięstwo Biedronia jest precedensem" Także inny politolog i specjalista od wizerunku Wojciech Jabłoński przyznaje, że zwycięstwo Biedronia jest precedensem. Jego zdaniem ten niewątpliwy sukces opcji politycznej, którą reprezentuje Biedroń, może z czasem obrócić się jednak przeciwko niej. Po okresie zadowolenia Biedronia i jego zwolenników może bowiem przyjść "czas twardych rozliczeń". - Będą rozliczać Biedronia za to, co zrobił dla gospodarki miejskiej, a nie za to, jakie ma poglądy lub co lubi w łóżku" - mówi Jabłoński. Jeśli Biedroń nie sprawdzi się jako dobry prezydent, jego opcja polityczna może zapłacić za to w skali całego kraju - dodaje. Migalski przyznaje, że zaskakujący wynik to także porażka w drugiej turze PiS-owskich prezydentów Radomia i Elbląga. W Radomiu - podkreśla Migalski - decydujące znaczenie zapewne miało to, że w kampanię lokalnego kandydata PO Radosława Witkowskiego zaangażowała się osobiście bardzo mocno premier Ewa Kopacz. - Tak daleko idące zaangażowanie się pani premier w pojedynek, którego wynik był niejasny, było bardzo ryzykowane - mówi Migalski. - Jeśliby wygrałby kandydat PiS Andrzej Kosztowniak, zostałoby to ogłoszone jako koniec efektu Kopacz - dodaje. "PiS wygra te wybory, ale nie będzie rządzić" To, że akcja Kopacz jednak przyniosła sukces, może umocnić ją jako lidera i pomóc Platformie w kolejnych wyborach, choć, jak zaznacza Migalski, "te wybory raczej potwierdziły powolny spadek notowań PO i powolny wzrost PiS". Jednocześnie potwierdziły - dodaje - że PiS nie jest w stanie przejąć władzy. - To, co dokonało się w sejmikach wojewódzkich, jest doskonałym przykładem tego, co stanie się w 2015 roku po wyborach parlamentarnych - podkreśla Migalski. - PiS wygra te wybory, ale nie będzie rządzić - uważa. Jarosław Kaczyński, zdaniem Migalskiego, zdaje sobie dziś sprawę, że bez dramatycznego załamania się gospodarczego i ludzi na ulicach PiS nie jest w stanie przejąć władzy. Właśnie dlatego stosuje radykalną retorykę i mówi o sfałszowanych wyborach. Chce doprowadzić do "polskiego Majdanu", być może już bezpośrednio po demonstracji zaplanowanej na 13 grudnia br. "Wyniki Gronkiewicz-Waltz i Dutkiewicza nie są powalające" - Można mieć wątpliwości, czy agresywna retoryka da efekt w postaci wzrostu notowań PiS, czy wręcz przeciwnie, bo zniechęci elektorat umiarkowany, ale odtwarzając myślenie Kaczyńskiego można powiedzieć, że to jedyna możliwa taktyka- - uważa Migalski. - Jeśli on tego nie zrobi, wie, że PiS nie przejmie władzy - dodaje. Nieco inaczej sytuację ocenia Wojciech Jabłoński. Jego zdaniem nie można przeceniać roli zaangażowania Ewy Kopacz w kampanię, bo kandydaci PO w skali kraju nie odnieśli wielkiego sukcesu i mają wyniki znacznie gorsze niż w 2010 r. - Wyniki Hanny Gronkiewicz-Waltz czy Rafała Dutkiewicza nie są powalające. To zaledwie kilkanaście procent różnicy w stosunku do pokonanych - mówi. Zdaniem Jabłońskiego, decydujący wpływ na wynik drugiej tury wyborów miała niska frekwencja, która spowodowała, że mobilizacja lokalnych zwolenników poszczególnych kandydatów przechylała szalę zwycięstwa na ich rzecz - szczególnie jeśli byli oni wystarczająco charakterystyczni lub gwarantowali odsunięcie tych sprawujących władzę. 38-letni poseł Twojego Ruchu Robert Biedroń pokonał w II turze wyborów posła PO Zbigniewa Konwińskiego i został wybrany na prezydenta Słupska. Na Biedronia zagłosowało 57,08 procent wyborców. Konwińskiego poparło 42,92 proc. Kandydat Platformy Obywatelskiej, poseł Radosław Witkowski wygrał natomiast II turę wyborów prezydenta Radomia. Zdobył 52 proc. głosów i pokonał urzędującego prezydenta Andrzeja Kosztowniaka (PiS), który otrzymał 48 proc. W Elblągu natomiast prezydentem został Witold Wróblewski, startujący z własnego komitetu z poparciem PSL, PO i SLD. Uzyskał ok. 55 proc. głosów. Dotychczasowy prezydent Elbląga Jerzy Wilk z PiS otrzymał ok. 45 proc.