Kandydat LiD na premiera Aleksander Kwaśniewski wezwał w niedzielę szefa rządu Jarosława Kaczyńskiego do debaty o Polsce. Premier przyjął to wezwanie. Zdaniem politologa Akademii Świętokrzyskiej prof. Kazimierza Kika, debata nie wpłynie na zmniejszenie notowań PiS. - Kaczyński ma dostatecznie dużo argumentów, którymi zasypie Kwaśniewskiego. Wbrew pozorom Kwaśniewski stoi na gorszej pozycji w tej debacie. To Kaczyński jest w ataku, a Kwaśniewski mimo wszystko w obronie - uważa Kik. Według niego, zamysłem J.Kaczyńskiego może być zmniejszenie obecności PO w kampanii wyborczej. - To jest sposób, podaje się rękę słabszemu, po to by zmarginalizować silniejszego - powiedział Kik. Podobnego zdania jest politolog z Uniwersytetu Śląskiego dr Marek Migalski. - Celem debaty między LiD a PiS, zarówno z jednej jak i drugiej strony, jest wyeliminowanie PO. Obie partie chcą czerpać z wyborców PO - podkreślił Migalski. - Aleksander Kwaśniewski chce w tej debacie pokazać, że alternatywnym wyborem jest LiD, bo dotychczas kampania układała się tak, że dwiema najważniejszymi partiami, które polaryzowały scenę polityczną i absorbowały uwagę widzów, a tym samym wyborców, były PO i PiS - zaznaczył Migalski. Dodał, że "LiD chce w to wejść, chce na siebie przyjąć atak PiS, bo wie, że w polityce gdzie dwóch się bije tam obaj korzystają". Według politologa z Uniwersytetu Śląskiego, oczywiste jest, że propozycję debaty złożył Kwaśniewski. - Zawsze słabsi składają takie propozycje, a silniejsi unikają tego typu konfrontacji - podkreślił. - Ciekawe jest, że Kaczyński to przyjął, co może oznaczać, że jest interes obu partii, aby zaszkodzić PO, aby Platforma nie uczestnicząc w tym starciu zaczęła tracić - mówił Migalski. W jego ocenie, PO powinna wejść w konflikt i powinna zachować pozycję najsilniejszego, największego opozycjonisty wobec PiS, a jednocześnie musi atakować LiD. - Musi być otwarta na oba te fronty - zaznaczył. - Musi pokazać, że LiD jest słaby, że jeśli ktoś może odebrać władzę PiS to tylko PO - dodał.