"Większa uwaga zostanie skierowana na zagrożenia ze strony Rosji i aktywniejsze współdziałanie z partnerami w regionie" - powiedział Ramunas Vilpiszauskas z Uniwersytetu Wileńskiego. Profesor Vilpiszauskas jest dyrektorem Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych. Według niego stanie się tak z powodu historycznej tradycji rządów PiS - partii, z której wywodzi się nowy prezydent Polski. BNS pisze, że aktywniejsze kontakty z Europą Środkowowschodnią utrzymywał prezydent Lech Kaczyński, w którego kancelarii Duda pracował. Inna badaczka z instytutu, docent dr Margarita Szeszelgyte uważa, że wybór Polski, by zwrócić się ponownie do regionu wschodniego, może być także podyktowany rozczarowaniem współpracą z elitą Unii Europejskiej. Według ekspertki Polska mogła wyzbyć się złudzeń, gdy okazało się, że UE na rozmowach w Mińsku w sprawie konfliktu na Ukrainie, jest reprezentowana przez Francję i Niemcy. "W swej kampanii wyborczej Duda zaznaczył, że współpraca w formacie Trójkąta Weimarskiego nie zawsze przynosi Polsce pozytywne rezultaty, toteż ważny jest powrót do formatu Europy Środkowowschodniej, gdzie Polska może wiele zdziałać" - powiedziała Szeszelgyte. Vilpiszauskas uważa, że stosunki między Polską a Litwą "będą zależeć od uregulowania przez Litwę niezałatwionej od lat sprawy pisowni polskich nazw i nazwisk w dokumentach". Jego zdaniem w ostatnich latach najbardziej zaniedbaną sprawą były osobiste kontakty szefów państw. Uważa, że tego brakowało najbardziej, bo interesy Polski i Litwy w regionie są takie same. "Dobre osobiste kontakty między liderami będą sprzyjać realizacji strategicznych projektów" - powiedział. Inny przedstawiciel instytutu Vytis Jurkonis uważa, że objęcie przez Andrzeja Dudę stanowiska prezydenta Polski nie doprowadzi do zasadniczych zmian w polskiej polityce, bowiem "decyzje w dużym i demokratycznym państwie nie zależą od jednej osoby".