Premier Tusk zaproponował w sobotę prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu debatę, która - jego zdaniem - mogłaby wyjaśnić wątpliwości dotyczące nowego programu PiS. Kaczyński w odpowiedzi zaproponował szefowi rządu, aby 3 marca w Warszawie wziął udział w debacie z nim na temat służby zdrowia. - Debat polityków na ważne dla kraju tematy nigdy dość - uważa politolog z Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk. Zaznaczył jednak, że dziwi go wezwanie do debaty, która nie ma żadnego związku ze zbliżającymi się wyborami - do Parlamentu Europejskiego czy samorządowymi. W tej sytuacji - ocenił - warto, by politycy poruszyli tematy europejskie i np. kwestię wspólnej strefy handlowej UE-USA. Tymczasem - zdaniem Chwedoruka - obecny apel premiera do lidera PiS i towarzyszące głosy polityków pozostałych partii domagających się debaty "wzmagają odczucie chaosu". "Ta strategia nie jest w sposób tak oczywisty pozytywna" Chwedoruk uważa, że PO powinna się zastanowić przed wystosowaniem zaproszenia do debaty, czy i w jakiej konfiguracji jest to dla niej rozwiązanie korzystne. Politolog zauważył, że dotychczas Platformie opłacało się polaryzować scenę polityczną, wskazując PiS jako "śmiertelnego wroga" i skupiając wokół siebie innych przeciwników tej partii. - Jednak w obecnej sytuacji, gdy tak wiele środowisk dołącza do krytyki rządu, ta strategia nie jest w sposób tak oczywisty pozytywna - ocenił. Ryzykowne dla PO - zdaniem politologa - byłoby także "doproszenie" do debaty np. lidera SLD Leszka Millera, bo "poparcie dla Millera i Tuska może się wtedy rozłożyć pomiędzy nich i zwycięzcą takiej debaty okazałby się Kaczyński". Według Chwedoruka, najkorzystniejszą opcją dla PO byłoby przeprowadzenie debaty z udziałem przedstawicieli wszystkich klubów. Z kolei najkorzystniejsze dla PiS - uważa Chwedoruk - byłoby przeprowadzenie debaty z udziałem premiera i Kaczyńskiego jako jego jedynego krytyka. - Mimo to nie przeceniałbym wpływu debat na rezultat najbliższych wyborów. Mają one duże znaczenie tylko w przypadku wyborów prezydenckich, gdy żelazne elektoraty przestają mieć decydujące znaczenie - podsumował. W duże znaczenie debaty dla rozkładu sił politycznych nie wierzy też politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego Jarosław Flis. Jego zdaniem "obserwujemy polityczny show" i "grę pozorów pomiędzy oboma politykami". - To może być pierwsza debata Kaczyński-Tusk od lat, która jednak dojdzie do skutku - zauważył Flis. Zaznaczył, że większość "takich wyzwań" jest stawiana w ten sposób, by przeciwnik polityczny nie był w stanie spełnić warunków drugiej strony. "Może się okazać, że Kaczyński zrobi Tuskowi psikusa" Tymczasem - podkreśla Flis - Jarosław Kaczyński "zdaje się porzucać retorykę "ze śmiertelnym wrogiem się nie rozmawia"" i chce się zaprezentować jako lider poważnej partii opozycyjnej. - Może się okazać, że zrobi premierowi "psikusa" i wbrew oczekiwaniom Platformy stawi się na polityczny pojedynek - powiedział politolog. Dodał, że służba zdrowia to zawsze trudny temat dla rządzącego polityka. Zdaniem politologa, teraz jest czas na "dogadanie się" sztabów obu polityków i - być może - uzgodnienie wspólnych warunków. - Nie miałbym nadmiernych oczekiwań, że do debaty na pewno dojdzie, ale jest to możliwe - ocenił. W takiej sytuacji - stwierdził Flis - opinię publiczną czeka ciekawy show, choć niekoniecznie znaczący dla ostatecznych notowań partii. Zaproszenie do debaty innych polityków nie jest - według Flisa - korzystnym rozwiązaniem ani dla PO, ani dla PiS. - Obie partie chcą sprawić wrażenie, że walka polityczna rozgrywa się tylko pomiędzy nimi - podkreślił politolog.