Jerzy K., zlecając morderstwo, chciał przejąć opiekę nad córką swoich ofiar. Mężczyzna zginął, a kobieta w ostatniej chwili uniknęła śmierci. - Był mózgiem tego wszystkiego, zaplanował każdy wręcz detal tych zbrodni - mówi o policjancie prokurator Krzysztof Urbaniak. Tłumaczy, że nadkomisarz wykorzystywał swoją pozycję w komendzie, znajomości do kontrolowania poczynań funkcjonariuszy. Poza tym miał też ogromne zaufanie pokrzywdzonych, którzy zanim udali się na policję, o pomoc prosili właśnie jego. Policjant był jednocześnie biegłym sądowym. Nie przyznaje się do winy. Oprócz niego przed sądem stanie też pięciu innym mężczyzn, który wykonywali jego zlecenia.