- My nie mówimy w mediach o tym, co robimy i w jaki sposób - i nigdy nie będziemy tego mówić. Niech to pozostanie tajemnicą policyjną, bo edukacja przestępców wcale nie jest nam potrzebna - dodaje Mariusz Sokołowski. Gen. Polko skrytykował między innymi opóźnienie policyjnych negocjacji z zabarykadowanym bandytą. Mówił, że "chyba brakuje decyzyjności". "Jeżeli człowiek - jednak pospolity bandyta, to nie jest jakiś wyszkolony komandos - potrafi sterroryzować duży kawał miasta, to oznacza, że coś jednak jest nie tak" - stwierdził. Chwilę później dodał jednak: "Oczywiście negocjacje są szansą dla bandyty, żeby się poddał. Ale jeżeli sprawca zaczyna strzelać i strzela po to, żeby zabić, to po prostu powinien być eliminowany. My jednak nie możemy tego w praktyce zrealizować, ponieważ policyjni antyterroryści nie mają uregulowanej kwestii użycia chociażby broni snajperskiej. Nie wiadomo, kiedy jej mogą użyć, a kiedy nie. Stąd też wcale się nie dziwię, że nie ma takiej decyzji, chociaż wydaje mi się, że powinna już być". Na zarzuty byłego dowódcy GROM zdecydowanie odpowiada rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski. - Policja nie działa na zasadach wojskowych. Jej rolą nie jest zabicie napastnika, ale ewentualne unieszkodliwienie go i doprowadzenie do tego, żeby stanął przed wymiarem sprawiedliwości. Ponadto my musimy brać pod uwagę także życie i zdrowie zakładników oraz życie i zdrowie osób, które znajdują się w otoczeniu tego człowieka. To jest dla nas niezmiernie ważne - podkreśla/ - My musimy brać pod uwagę to, by nasze działanie było jak najbardziej przemyślane - z uwzględnieniem także skutków tego działania - dodaje. Jak mówi Sokołowski, uwagi gen. Polko "odbiegają od taktyki działania na całym świecie". - Jeśli oglądaliśmy obrazki, które działy się czy w USA, czy w Niemczech, czy w Szwecji - to tam wygląda to podobnie. Nie ma działania od razu - że wchodzimy chwilę po ataku z pełnym arsenałem środków, z wykorzystaniem tego, czym policja dysponuje. Tam jest myślenie o życiu i zdrowiu człowieka i o działaniu metodami policyjnymi, a nie wojskowymi. I to jest najważniejsza różnica - podsumowuje Sokołowski.