Funkcjonariusze, jak powiedział rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski, mieli w piątek rano przesłuchać matkę dziewczynki i postawić jej ewentualnie zarzuty, ale - jak twierdzą - nie zdążyli. Wyprzedził ich detektyw Rutkowski, który w czwartek w nocy ogłosił, że rozwiązał sprawę rzekomego porwania dziecka. Policjanci sprawdzają, czy ktoś nie przekazał mu wcześniej bezprawnie informacji. - Tak jakoś dziwnie się składa, że w momencie, kiedy jest planowana kolejna czynność, która najprawdopodobniej doprowadziłaby do rozwikłania sprawy, w nocy następuje swoisty przełom - podkreśla Sokołowski. Tym bardziej, że - jak dodaje rzecznik KGP - jeszcze kilka godzin wcześniej detektyw przedstawiał dziennikarzom zupełnie inną wersję zdarzeń. Z dokumentów policyjnego postępowania wynika też, że główną wersją śledztwa, przyjętą przez funkcjonariuszy już drugiego dnia po zawiadomieniu o porwaniu dziecka, był współudział matki - takie były wnioski z przesłuchania kobiety. - Nasz psycholog policyjny stwierdził, co jest w dokumentacji prowadzonego postępowania, że ta osoba, to osoba mało wiarygodna, osoba, która nie mówi prawdy - mówi Sokołowski. Jak twierdzi rzecznik, świadczył o tym też eksperyment z wózkiem przeprowadzony w miejscu podawanym jako miejsce porwania. Najpierw oględziny, potem sekcja zwłok Oględziny ciała półrocznej Magdy z Sosnowca rozpoczęły się przed południem. Nie wiadomo jeszcze, czy dziś lekarze przeprowadzą sekcję zwłok - podała rzeczniczka prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek. Zewnętrzne oględziny poprzedzają sekcję zwłok - dopiero po ich przeprowadzeniu lekarze z Zakładu Medycyny Sądowej w Katowicach zdecydują, czy leżące wcześniej półtora tygodnia na mrozie ciało można poddać dzisiaj czynnościom medycznym. Sekcja zwłok ma dać odpowiedź na pytanie, co było przyczyną śmierci dziewczynki. Może to być kluczowe dla charakteru zarzutów stawianych jej matce. Madzia zaginęła 24 stycznia Półroczna Magda zaginęła 24 stycznia. Matka utrzymywała, że dziecko uprowadzono z wózka, po tym jak ona gdy straciła przytomność na ulicy. Półtora tygodnia później przyznała, że dziecko zmarło na skutek nieszczęśliwego wypadku, a jego ciało ukryła. W piątek wieczorem kobieta wskazała policjantom miejsce pozostawienia zwłok dziewczynki. W sobotę usłyszała zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i została aresztowana na dwa miesiące. Sprawa Madzi: Straszna tragedia. Podyskutuj