"Chcę przeprosić wszystkich, którzy doświadczyli niewłaściwego zachowania moich podwładnych. Konsekwencje dyscyplinarne - wyrzucenie ich z pracy oraz karne - zarzuty, tymczasowe aresztowanie i kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności to indywidualna odpowiedzialność zatrzymanych" - napisał w wydanym w poniedziałek oświadczeniu komendant miejski policji w Olsztynie insp. Andrzej Góźdź. Oświadczenie komendanta jest efektem afery, jaka w czwartek wybuchła w olsztyńskiej komendzie miejskiej. Na polecenie Prokuratury Okręgowej zatrzymano w sumie czterech policjantów z wydziału, który zajmował się m.in. walką z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu. Funkcjonariusze ci mieli bić, kopać, a nawet używać paralizatora i gazu wobec zatrzymanych. "Chcę podkreślić, że potępiam zachowania funkcjonariuszy, które mogą godzić w drugiego człowieka, bez względu na jego status. (...) Ten, kto stanął po przeciwnej stronie policyjnych zasad, prawa, musi być potraktowany zgodnie z zawinieniem i ponieść nawet najsurowszą odpowiedzialność karną. Jako przełożony tych funkcjonariuszy, na to właśnie liczę" - napisał w swoim oświadczeniu olsztyński komendant. Konsekwencją zatrzymania policjantów jest także odejście ze stanowiska zastępcy komendanta miejskiego policji podinsp. Sławomira Szafarewicza, który nadzorował pion kryminalny. Rzecznik prasowa warmińsko-mazurskiej policji Anna Fic podała, że Szafarewicz oddał się do dyspozycji komendanta. Góźdź zapowiedział rozwiązanie komórki, w której pracowali zatrzymani policjanci i zapowiedział "powołanie nowej komórki i nowego zespołu - zaczynając na doświadczonej kadrze kierowniczej, kończąc na nowych policjantach". Trwa kontrola w olsztyńskiej komendzie W poniedziałek rozpoczęła się także kontrola w olsztyńskiej komendzie, którą zlecił komendant wojewódzki. - Ma ona wyjaśnić sposób reakcji przełożonych na skargi, sygnały dotyczące ewentualnych nieprawidłowości ze strony podległych funkcjonariuszy oraz organizacji nadzoru nad osobami zatrzymanymi" - podała Fic i dodała, że kontrolerzy będą badali dokumentację z ponad 2 lat, sprawdzą m.in nagrania z rejestratorów rozmów, monitoringu, postępowania dyscyplinarne i skargowe. Afera w olsztyńskiej policji wybuchła w czwartek, wtedy prokuratorzy zatrzymali trzech policjantów, w piątek - czwartego. Wszystkim przedstawiono zarzuty dotyczące nieprawidłowych działań przy przesłuchaniu zatrzymanych. Policjant, który ma najłagodniejsze zarzuty w poniedziałek opuścił areszt, ponieważ jego bliscy wpłacili 10 tys. zł poręczenia majątkowego. Obrońca tego policjanta mec. Andrzej Szydziński powiedział, że jego klient "częściowo przyznał się do winy". Pozostali policjanci nie mogą wyjść za kaucją. Jak się nieoficjalnie dowiedziała PAP sygnały o nieprawidłowościach w przesłuchiwaniu osób zatrzymanych pojawiały się od dawna, a impulsem do zatrzymań funkcjonariuszy było pobicie przez nich mężczyzny zatrzymanego za posiadanie narkotyków. Zatrzymany nie chciał powiedzieć, kto zaopatrywał go w narkotyki, dlatego policjanci biciem próbowali zmusić go do zeznań. W tym czasie biuro spraw wewnętrznych Komendy Głównej Policji już zbierało na funkcjonariuszy dowody. Policjanci m.in. mieli mieć założony podsłuch (za zgodą sądu). Wobec zatrzymanych i ich przełożonych trwają postępowania dyscyplinarne.