Pod koniec sierpnia dostaliśmy polecenie z prokuratury okręgowej: w trybie pilnym przesłuchać, zdaje się, 217 osób. Ludzie z całej Polski, głównie z Warszawy. Dostaliśmy listę ludzi i pytań. I termin: do końca września. Więc pytamy, protokoły odsyłamy prokuraturze - opowiada policjant. Zapowiedź akcji prokuratury wobec opozycji przyszła 1 września. Minister na konferencji prasowej po ujawnieniu części dowodów w sprawie Janusza Kaczmarka mówił: - Przyjdzie czas na ujawnienie kolejnych faktów i dowodów mówiących o panu Tusku, Olejniczaku, Giertychu i Lepperze. Opozycja odebrała to jednoznacznie - to groźba szukania haków w kampanii wyborczej. - Mam sygnały z całej Polski - mówi Mirosław Drzewiecki, skarbnik Platformy. - Policjanci w mundurach pukają do drzwi młodych ludzi, którzy byli wolontariuszami w naszych kampaniach wyborczych. Szósta, siódma rano, policjant wzywa na przesłuchanie. To wygląda na próbę zastraszania. W czerwcu 2006 r. "Newsweek" napisał, że najbliżsi współpracownicy liderów PO - Marcin Rosół i Piotr Wawrzynowicz - przez kilka lat wyprowadzali kilkadziesiąt tysięcy złotych z partyjnej kasy. Według "Newsweeka" Rosół i Wawrzynowicz w kampanii do europarlamentu w 2004 r., w parlamentarnej i prezydenckiej 2005 r. mieli podpisywać z wolontariuszami lub pracownikami sztabów wyborczych umowy na usługi. Ale wpisywali zawyżone kwoty, a większość tych sum "słupy" im zwracały. "Newsweek" konkretów nie podał. Dziś na przesłuchaniach młodzi współpracownicy PO zarzucani są pytaniami: - Czy jest pan członkiem PO? Czy brał pan udział w kampaniach partii? Kto pana zwerbował? Czy przyjmował pan korzyści majątkowe? Rafał Grupiński, poseł PO: - Przesłuchuje się w całej Polsce, łącznie z Kaliszem, gdzie kandyduję. Nawet człowieka, od którego kupiliśmy zszywki i ołówki za kilkanaście złotych. Zaangażowali cały aparat, by znaleźć dziurę w całym. W Lublinie od kilku dni policja prześwietla kampanię 2005 r. biznesmena Janusza Palikota, dziś nr 1 na tamtejszej liście PO. - W zeszłym tygodniu otrzymaliśmy sygnał o nieprawidłowościach - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej komendy. - Do mojej firmy przyszło dwóch panów po cywilnemu. Pytali, czy Janusz nie przekazywał pieniędzy podstawionym ludziom. Błagali, bym im coś na Palikota powiedział. Kazałem się wynosić - mówi działacz lubelskiej PO.