Bartosz Adam Arłukowicz smutną ma twarz... Głosowanie nad wnioskiem o odwołanie ministra zdrowia ma odbyć się w piątek. Wniosek PiS negatywnie zaopiniowała sejmowa komisja zdrowia. Do odwołania Arłukowicza potrzeba co najmniej 231 głosów. Koalicja rządząca PO i PSL ma 235 posłów. Chcesz wejść do komputera Tuska? Nic łatwiejszego. Przemawiający w imieniu wnioskodawców szef komisji zdrowia Bolesław Picha mówił, że Arłukowicz ma kiepską wiarygodność i słabą pozycję w rządzie. Jak przekonywał, świadczy o tym to, że z noweli ustawy refundacyjnej zaproponowanej przez Arłukowicza, podczas posiedzenia Rady Ministrów została usunięta znaczna część zapisów. Poseł PiS przypomniał, że Arłukowicz - zanim wstąpił do PO - krytykował rozwiązania zawarte w ustawie refundacyjnej i głosował przeciw niej, a teraz jej broni. "Panie ministrze, jaka jest pana wiarygodność?" - pytał Piecha. Wspomniał też, że minister zdrowia w grudniu zapewniał, iż po wejściu w życie ustawy refundacyjnej pacjenci mogą czuć się bezpieczni, gdyż nie będzie problemów z dostępem do leków. Poseł PiS ocenił, że stało się wręcz przeciwnie. Z kolei Arłukowicz mówił do Piechy, że od czerwca do grudnia ubiegłego roku, pomimo 13 posiedzeń komisji, nie postanowił, by ustawa refundacyjna stała się tematem obrad. Przypomniał, że Piecha zrobił to dopiero 30 grudnia - dwa dni przed wejściem w życie ustawy. Podkreślił także, że przewodniczący komisji zdrowia nie złożył żadnego zapytania i interpelacji ws. ustawy refundacyjnej. Minister zdrowia pytał posłów PiS, czy ich reakcja na wejście w życie ustawy refundacyjnej miała "utrącić" jego, marszałek Sejmu Ewę Kopacz, czy może samą ustawę. "Wszyscy wiedzieliśmy, że ta ustawa jest trudną ustawą, że ta ustawa zmienia system i odwagą jest podjąć się zmian" - podkreślił Arłukowicz. Dodał, że opozycja nie miała odwagi, by wprowadzić w życie własne projekty ustawy refundacyjnej. Ministra zdrowia bronili obecny podczas debaty premier oraz posłowie PO i PSL. Podkreślali, że obejmując urząd podjął się on trudnego zadania wdrażania reformy systemu refundacji leków i poradził sobie z tym wyzwaniem. Tusk mówił, że Arłukowicz podjął się bardzo trudnego zadania, którego efektem ma być obniżenie cen istotnej grupy leków. Jak mówił, udało się już doprowadzić do tego, że ponad 60 proc. leków z listy refundacyjnej jest tańszych. Zaznaczył, że dotyczy to najczęściej używanych medykamentów. Według premiera, uzasadnienie wniosku PiS, "nie wymaga komentarza dłuższego niż jedno mocne słowo". Zaznaczył jednak, że ze względu na powagą parlamentu nie użyje tego wyrazu. Premier ocenił, że najtrudniejsze zapisy ustawy refundacyjnej przeciwdziałają brakowi jakiejkolwiek kontroli nad środkami publicznymi. "Nikt nie miał odwagi, by podjąć decyzję, którą ostatecznie podjęła ówczesna minister Kopacz i kontynuował minister Arłukowicz" - dodał. Zdaniem Beaty Małeckiej-Libery (PO), wniosek PiS jest czysto polityczny, nie ma żadnego uzasadnienia w faktach. Według posłanki, opozycja postanowiła wykorzystać sytuację związaną z wdrażaniem ustawy refundacyjnej, która jest - jak oceniła - korzystna dla pacjentów. "Chodziło o wrzawę medialną, a nie o argumenty" - podkreśliła. Dodała, że uzasadnienie wniosku PiS ma zaledwie pół strony, dlatego, że nie znalazły się w nim argumenty merytoryczne. Małecka-Libera podkreślała, że Arłukowicz rozpoczął urzędowanie od kontynuacji polityki poprzedniego rządu. Według niej działał konstruktywnie i szybko. Jan Bury (PSL) mówił, że Arłukowicz stanął na czele ministerstwa, które od wielu lat jest resortem bardzo trudnym. Jak dodał, minister zdrowia musiał się zmierzyć m.in. z potężnymi koncernami farmaceutycznymi. "Niewielu ministrów się na to odważyło" - zaznaczył. Poseł PSL ocenił, że Arłukowicz poddany został mocnej krytyce ze strony lekarzy, aptekarzy, pacjentów, wspieranej przez potężne koncerny farmaceutyczne. Dodał, że minister zdrowia "przeszedł poważny chrzest bojowy" Słów krytyki wobec ministra zdrowia nie szczędzili natomiast posłowie opozycji. Ich zdaniem Arłukowicz nie sprawdził się na tym stanowisku, dlatego powinien odejść z rządu. Poseł Ruchu Palikota Armand Ryfiński ocenił, że w sprawie ustawy refundacyjnej Arłukowicz nie reagował na sygnały płynące od pacjentów, lekarzy i farmaceutów i zachowywał się jak socjopata. "Nie będę panu wypominał tego, że przehandlował pan ideały lewicowe za przysłowiowy stołek, nie będę panu zarzucał, że jest pan narcyzem, nie będę panu zarzucał tego, że jest pan oportunistą" - mówił Ryfiński. "Czy jest coś takiego magicznego w fotelu ministra, że nagle o 180 stopni zmieniamy swoje poglądy. Może należy ten fotel odczarować. Może trzeba użyć marihuany. Może zawnioskuje pan o legalizację tego zioła, które jest lekarstwem, pobudza wyobraźnie. Więc może w ławach rządowych wypadałoby czasem zapalić tego jointa?" - pytał Ryfiński. Według Dariusza Jońskiego (SLD), ustawa refundacyjna to bubel prawny, a publikacja listy refundacyjnej była skandalem. Joński ocenił, że Arłukowicz kłamał, mówiąc, że po 1 stycznia (tego dnia w życie weszła ustawa refundacyjna) pacjenci będą mogli czuć się bezpiecznie, a liczba leków refundowanych w Polsce będzie wzrastała. Ludwik Dorn (SP) podkreślał, że Arłukowiczowi nie zabrakło wiedzy i inteligencji, ale charakteru i twardości. Według polityka SP, Arłukowicz, decydując się na przyjęcie teki ministra zdrowia, wiedział, "jaki stan rzeczy, jakie perspektywy dalszej anarchizacji" stworzyła w systemie ochrony zdrowia działalność poprzedniej minister zdrowia Ewy Kopacz oraz rządu premiera Donalda Tuska z poprzedniej kadencji.