Prokurator generalny wniósł kasację do Sądu Najwyższego od wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który obniżył karę wobec młodego mężczyzny, który, rzucając prawie kilogramowym kamieniem w grupę bawiących się dzieci, trafił jedno z nich. Trzylatek doznał złamania czaszki. Zgodnie z wyrokiem sądu apelacyjnego mężczyznę skazano na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. "W toku śledztwa prokurator ustalił, że w dniu 15 października 2017 roku doszło w Starogardzie Gdańskim do zdarzenia, podczas którego młody mężczyzna rzucił kamieniem w kierunku bawiącej się czwórki dzieci w wieku trzech, pięciu, ośmiu i 14 lat. Kamień uderzył w głowę najmłodszego chłopca, powodując rozległe obrażenia twarzoczaszki wymagające pilnej operacji neurochirurgicznej" - informuje Prokuratura Krajowa. Zdaniem prokuratury, spowodowało to ciężki uszczerbek na zdrowiu dziecka w postaci choroby zagrażającej jego życiu w rozumieniu art. 156 par. 1 pkt 2 kk, oraz spowodowało bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, a także niebezpieczeństwo w postaci nastąpienia skutku z art. 156 par. 1 pkt 2 kodeksu karnego. Prokurator uznał, że na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu zostały narażone również pozostałe dzieci. Wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku Jak zaznacza Prokuratura Krajowa, Sąd Okręgowy w Gdańsku wyrokiem z dnia 3 grudnia 2018 roku uznał oskarżonego za winnego zaistnienia opisanego zdarzenia, przy czym uznał, że oskarżony nie godził się i nie chciał spowodować tych obrażeń. "Tym samym czyn zarzucany oskarżonemu zakwalifikował z art. 160 par. 1 kodeksu karnego w zbiegu z art. 156 par. 2 kodeksu karnego w związku z art. 11 par. 2 kodeksu karnego i wymierzył mu karę 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Sąd zasądził również od sprawcy zadośćuczynienie za doznaną przez chłopca krzywdę w kwocie 40 tys. złotych" - informuje prokuratura. Podkreśla, że z tym wyrokiem nie zgodził się prokurator, apelację wniósł również obrońca oskarżonego. "Prokurator zaskarżył powyższy wyrok w całości na niekorzyść oskarżonego, zarzucając błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia, a mający istotny wpływ na jego treść, polegający na stwierdzeniu, iż skazany działał nieumyślnie, podczas gdy prawidłowa analiza zebranego materiału dowodowego daje podstawę do uznania oskarżonego za winnego popełnienia zarzucanej mu przez prokuratora zbrodni" - ocenia Prokuratura Krajowa. Jak dodaje, Sąd Apelacyjny w Gdańsku wyrokiem z dnia 17 czerwca 2019 roku zmienił zaskarżony wyrok, obniżając orzeczoną karę pozbawienia wolności do roku i warunkowo zawiesił jej wykonanie na okres pięciu lat próby, podczas której oskarżony miałby pozostać pod dozorem kuratora. Zasądzone zadośćuczynienie podwyższył natomiast do kwoty 50 tys. zł. "Sąd orzekł wobec oskarżonego karę grzywny w wysokości 450 stawek dziennych, przyjmując wysokość jednej stawki dziennej na 10 zł, jednocześnie zaliczając oskarżonemu na poczet grzywny okres rzeczywistego pozbawienia wolności w sprawie" - informuje PK. Ruch Zbigniewa Ziobry Z wyrokiem tym nie zgodził się Zbigniew Ziobro, w którego imieniu kasację na niekorzyść skazanego do Sądu Najwyższego złożył zastępca prokuratora generalnego prok. Robert Hernand. "W kasacji wskazał, że wyrok zapadł z rażącym i mającym istotny wpływ na treść orzeczenia naruszeniem przepisów prawa. Sąd Apelacyjny nie dokonał bowiem należytej kontroli odwoławczej zaskarżonego wyroku i nie odniósł się w wyczerpujący, wszechstronny sposób do konkretnych zarzutów stawianych rozstrzygnięciu wydanemu przez sąd I instancji przez prokuratora" - zaznacza PK. Prokuratura podkreśla również, że sąd odwoławczy zaakceptował i powtórzył błędną ocenę materiału dowodowego dokonaną przez Sąd Okręgowy. "Ocenę tę należy uznać za dowolną, wybiórczą i opartą na niepoddanych weryfikacji wyjaśnieniach oskarżonego" - napisano w komunikacie PK. Zdaniem prokuratury, "sąd pominął jednocześnie dowody wskazujące na umyślność i motywację podjętego przez sprawcę działania, wynikające z zeznań świadków oraz okoliczności przedmiotowych, takich jak wielkość i waga kamienia, czy siła rzutu w kierunku czwórki dzieci". Jak dodano, doprowadziło to do uznania, że "oskarżony, rzucając kamieniem w kierunku grupki dzieci, nie celował w nie, a jego działanie nie było zamierzone, co w konsekwencji spowodowało przyjęcie kwalifikacji prawnej przewidującej łagodniejsze zagrożenie, a nie jak wnioskował prokurator zbrodni". Hernand zaznaczył również, że materiał dowodowy zgromadzony w sprawie wskazuje, iż rzut kamieniem wykonany przez oskarżonego był celowy, a sprawca wiedział, że na sąsiednim podwórku znajduje się grupka dzieci. "Musiał on zatem przewidywać możliwość narażenia ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Ponadto zdawał on sobie sprawę, jakie skutki może wywołać uderzenie kamieniem o takiej wadze w dziecko, w szczególności w newralgiczną część ciała, jaką jest głowa" - napisano w komunikacie. Zdaniem prokuratury mężczyzna więc "co najmniej przewidywał i godził się na wystąpienie realnej możliwości zaistnienia przestępnego skutku w postaci ciężkiego uszczerbku na zdrowiu którejkolwiek z osób", która znalazła się na linii rzutu kamieniem. Zastępca prokuratora generalnego wniósł o uchylenie zaskarżonego wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi Apelacyjnemu w Gdańsku.