Według polskiego ambasadora w NATO Jerzego Nowaka, funkcja każdego z sześciu asystentów odpowiada randze drugiego zastępcy sekretarza generalnego. Stanowisko asystenta ds. operacji, które Polak obejmie zapewne w sierpniu, jest nowo utworzone, a jego kompetencje odebrane dotychczasowemu asystentowi ds. planowania obronnego, Brytyjczykowi Edgarowi Buckleyowi. Dotychczas było pięciu asystentów. Nowemu asystentowi będą podlegały polityczne aspekty zarządzania kryzysami, operacje pokojowe, realizacja kontroli zbrojeń, planowanie cywilne na wypadek katastrof. Jeśli NATO wesprze Polskę w jej strefie stabilizacyjnej w Iraku, to on będzie się zajmował aspektami politycznymi tej współpracy. Prócz niego są jeszcze asystent ds. politycznych i polityki bezpieczeństwa, które tradycyjnie pełni Niemiec, asystent ds. dyplomacji publicznej (m.in. prasy i informacji) i nauki, którym jest Francuz, asystent ds. inwestycji obronnych (Amerykanin) oraz asystent ds. zarządzania (coś w rodzaju dyrektora generalnego), które to stanowisko przypadło Hiszpanowi. Pierwszym zastępcą sekretarza generalnego jest Włoch Minuto Rizzo. Choć nie jest to zasada pisana, w praktyce stanowiska zastępcy i asystentów sekretarza generalnego obsadzają więc dyplomaci kluczowych państw członkowskich. Polak miał więc duże szanse w konkursie, który wygrał na to stanowisko, ale jego zwycięstwo nie było przesądzone. Zdaniem źródeł w siedzibie NATO, równie duże szanse mieliby kandydaci z Turcji, Kanady czy Holandii, ale Polak okazał się najlepszy. - Adam Kobieracki ma bardzo wysokie notowania w świecie dyplomatycznym, zwłaszcza wśród dyplomatów zajmujących się sprawami bezpieczeństwa i rozbrojenia - podkreślił ambasador Nowak. Według niego, Kobieracki jest nie tylko świetnym specjalistą od układu o ograniczeniu zbrojeń konwencjonalnych w Europie (CFE), którego był głównym negocjatorem z ramienia Polski, ale też wykazał się umiejętnością kierowania zespołami ludzkimi. Dyplomaci innych państw członkowskich twierdzą, że objęcie przez Kobierackiego tak wysokiego stanowiska świadczy o uznaniu dla Polski - przede wszystkim ze strony Stanów Zjednoczonych - jako coraz bardziej doświadczonego i wpływowego państwa NATO. Zdaniem tych dyplomatów, potwierdza to również fakt, że przecieku na temat tej nominacji dokonano w Waszyngtonie (napisała o tym w korespondencji ze stolicy USA "Gazeta Wyborcza") kilka tygodni po rozstrzygnięciu konkursu. - Władze NATO powstrzymywały się z ogłoszeniem tej informacji do czasu podpisania kontraktu przez Kobierackiego, ale Amerykanie najwyraźniej chcieli pokazać, że to ich zasługa i że to kolejny dowód ich uznania dla polskiego sojusznika - skomentował jeden z dyplomatów, zastrzegając anonimowość. Inny zastrzegł, że choć oczywiście Kobieracki będzie zapewne również "pilnował, żeby Polsce nie stała się krzywda", ale jego zadaniem ma być przede wszystkim "praca dla dobra całego sojuszu, a nie walka o interesy Polski". Ambasador Nowak twierdzi, że desygnowanie polskiego dyplomaty na asystenta sekretarza generalnego absolutnie nie przeszkadzałoby Polsce w ubieganiu się o najwyższe polityczne stanowisko w NATO, jakim jest funkcja sekretarza generalnego. Przecież obecność w NATO Edgara Buckleya na stanowisku asystenta sekretarza generalnego nie przeszkodziła Wielkiej Brytanii w uwieńczonych powodzeniem zabiegach o objęcie szefostwa politycznego sojuszu przez George'a Robertsona. Ale dyplomaci z innych państw interpretują wystawienie przez Polskę Kobierackiego jako przyznanie się, że Warszawa nie zamierza ubiegać się o stanowisko sekretarza generalnego, skoro w grę nie wchodzi raczej kandydatura Aleksandra Kwaśniewskiego. Robertson ma odejść z końcem tego roku, a prezydent Kwaśniewski zapowiedział, że nie chce opuszczać fotela prezydenckiego przed upływem swojej kadencji w końcu 2005 roku. Dotychczas najwyższym rangą urzędnikiem cywilnym NATO z Polski był Jarosław Skonieczka, szef wydziału ds. partnerstwa (z krajami trzecimi).