Mieszkańcy stolicy znajdują czas, aby mimo codziennych obowiązków oddać hołd ofiarom katastrofy prezydenckiego samolotu. Przychodzą na chwilę krótkiej modlitwy, zapalają znicze, składają kwiaty. Część z nich była już przed Pałacem po katastrofie w Smoleńsku. Warszawiacy nadal ustawiają się w kolejce do księgi kondolencyjnej znajdującej się w Pałacu. Przed gmachem znajduje się telebim, na którym wyświetlane są zdjęcia Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. - Przyszedłem właśnie dlatego, że jest inaczej niż wczoraj. Było tłoczno, a dzisiaj każdy zajmuje się własnymi sprawami. Dlatego pomyślałem, że przyjdę i pokażę, że pamiętam - powiedział Szymon, 23-latek, który zapalił znicz w drodze na zajęcia na pobliskim Uniwersytecie Warszawskim. 35-letnia Anna z Warszawy postanowiła przyjść przed Pałac przed pracą. - Czułam, że musiałam tu przyjść. Nie można być wobec tej tragedii obojętnym - mówiła. Podkreśliła, że na pewno przyjdzie tu, gdy trumna z ciałem Lecha Kaczyńskiego zostanie wystawiona na widok publiczny. - Chcę mu oddać cześć - wyjaśnia. - Bardzo przeżywam to, co się dzieje. Coś mnie tu ciągnie. Przyszedłem po pracy, po nocnej zmianie. Moja żona przyjdzie po południu - powiedział Jerzy, 50-latek z okolic Warszawy.