Większość z ewakuowanych to Polacy, ale byli także Niemcy, Słowacy, Słoweńcy, Amerykanie i Libańczycy. Są wśród nich dzieci oraz osoby z problemami kardiologicznymi. - W Libanie po wtorkowej ewakuacji pozostało ponad 30 Polaków - poinformował dzisiaj telefonicznie radca ekonomiczny ambasady RP w Bejrucie, Zbigniew Cebula. - Odbieramy telefony od osób, które z różnych względów albo nie mogły się dostać, albo wahają się jeszcze (z decyzją powrotu do Polski). Takich osób jest w tej chwili ponad 30 - powiedział radca. Jak dodał, są to przeważnie kobiety, z dziećmi, żony Libańczyków, które albo nie mogły dojechać z jakichś względów do konwoju, albo dopiero teraz się zdecydowały na powrót do kraju. Według radcy Cebuli, niektóre z tych osób przebywają w bezpiecznych miejscach w górach, inne pozostają w ciągłym kontakcie z polską placówką dyplomatyczną. Ewakuacja obcokrajowców z Libanu, gdzie od blisko tygodnia Izrael prowadzi ofensywę zbrojną w celu wyeliminowania bojówek szyickich fundamentalistów z Hezbollahu, trwa od kilku dni. Pierwsze dwa samoloty TU-154, udostępnione przez Ministerstwo Obrony Narodowej na potrzeby akcji ewakuacyjnej, wylądowały na wojskowym lotnisku po północy. Pozostałe trzy mniejsze samoloty typu CASA wylądowały w Warszawie między godz. 4 a 5. Na przylatujących czekały rodziny i pomoc medyczna. Po przyspieszonej odprawie celnej ewakuowani z Libanu oraz oczekujący na nich bliscy, odpoczywali w przygotowanym miasteczku namiotowym na terenie lotniska, gdzie zapewniono opiekę medyczną i psychologiczną oraz podawano napoje i jedzenie. W sumie przygotowano dwanaście 10-osobowych namiotów. W jednym z namiotów utworzono ambulatorium, na lotnisku dyżurowały także karetki pogotowia; Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zapewniło możliwość opieki zdrowotnej w swoim szpitalu. Następnie powracających z Libanu rozwieziono m.in. busami do ośrodków z miejscami noclegowymi lub na dworce, jeśli deklarowali chęć natychmiastowego powrotu do domów. Wcześniej wicepremier, szef MSWiA Ludwik Dorn poinformował, że przylatujący mają zapewnione miejsca noclegowe w pięciu ośrodkach: w Świdrze, w dwóch akademikach Wojskowej Akademii Technicznej i w Józefowie. - Miejsc dla Polaków ewakuowanych jest wręcz z naddatkiem - powiedział wicepremier Dorn podczas nocnej konferencji prasowej na lotnisku. Dorn podkreślił, że wszyscy Polacy, którzy zgłosili chęć wyjazdu znaleźli miejsce w samolotach. Polacy i nieliczni cudzoziemcy byli zmęczeni po podróży, ale też zadowoleni z bezpiecznego powrotu. Wyjeżdżali w dużym pośpiechu, wielu z nich miało przy sobie jedynie podręczny bagaż z rzeczami osobistymi. - Od razu zdecydowaliśmy się wyjechać. Wszystko jest zbombardowane - relacjonował dziennikarzom Ali, Libańczyk, którego żona jest Polką. Dodał, że drogi, którymi poruszali się ewakuujący się Polacy, są już nieprzejezdne. Pani Celina, Polka która z dwójką małych dzieci wróciła do Polski powiedziała, że ewakuacja przebiegała "dobrze, choć w Syrii czekaliśmy ponad pięć godzin". Dodała, że w Libanie pozostał mąż. - Wszystko się działo jak sen, jak koszmar jakiś, szybko. Bomby spadały, samoloty - mówiła o tym, co się działo w ciągu ostatnich godzin przed wyjazdem z Libanu. Jak poinformował rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Andrzej Sadoś, operację koordynował sztab kryzysowy w MSZ. Departament Konsularny i Polonii uruchomił telefoniczne linie informacyjne oraz delegował zastępcę dyrektora do pomocy służbom konsularnym w miejscu wylotu. Dodał, że ambasada RP w Bejrucie udzieli stosownej pomocy pozostałym w Libanie obywatelom polskim. "Placówka będzie też w miarę możliwości udzielać wsparcia członom rodzin obywateli polskich, nie posiadającym obywatelstwa RP lub prawa pobytu w Polsce".