"Tego grzyba znalazł mój znajomy" - tłumaczy na łamach portalu o2.pl Wiesław Kamiński, autor bloga nagrzyby.pl. "To częste w lasach w Nowej Dębie (Podkarpacie - red.). Na tych terenach obserwujemy tego typu anomalie, szczególnie gdy sprzyja pogoda i mikroklimat - wyjaśnia ekspert. Takich przypadków jest coraz więcej na terenie wielu regionów Polski. Świadczą o tym zdjęcia internautów z całego kraju, którzy wśród leśnego runa odnajdują pierwsze okazy bardziej kojarzone z jesienią niż wiosną. Wystarczy zajrzeć na popularne wśród grzybiarzy grupy w mediach społecznościowych, służące zarówno do identyfikacji kłopotliwych gatunków, jak i pochwalenia się ostatnią wyprawą po grzyby. Maślaki w kwietniu. Takich przypadków jest coraz więcej "Takich jeszcze w kwietniu nie zbierałam" - napisała pani Dorota z gminy Kobierzyce (woj. dolnośląskie) w grupie "Grzyby Moja Pasja Cała Polska", której członkami jest ponad 200 tys. pasjonatów grzybobrania. "Co to za skarby?" - zapytała internautów, którzy bez większego problemu byli w stanie rozpoznać dorodne maślaki. Okazy tego gatunku pojawiły się nie tylko tam. Oprócz Podkarpacia i Dolnego Śląska znajdowano je również na terenie Pustyni Błędowskiej. Ta "anomalia", o której wspominał ekspert, występuje w Polsce co cztery, pięć lat i ma związek z panującą przez ten czas aurą. Jeżeli wiosenny okres jest wyjątkowo wilgotny - tak jak w tym roku - w połączeniu z ciepłą pogodą stanowi idealne warunki dla grzybów. Pora roku nie ma dla nich większego znaczenia. "Grzyby, które kiedyś zbierałem w czerwcu, teraz pojawiają się już na przełomie kwietnia i maja. Jeżeli będzie, jak dotychczas, a nie wygląda na to, żeby te zmiany klimatu się cofnęły, to jeśli tylko będzie dobre nawilżenie, będziemy wychodzić z koszykami już w marcu" - ostrzega w rozmowie z Onetem Justyn Kołek, współautor atlasu grzybów. Smardze czy trująca piestrzenica? O pomyłkę nietrudno Jednak "grzybowe szaleństwo" może mieć też opłakane skutki. Doświadczyła tego jedna z mieszkanek Warszawy, która kupiła smardze jadalne na targowisku Olimpia w dzielnicy Wola. Im bardziej się im przyglądała, tym miała coraz większe wątpliwości. Jak się okazało, kobieta zabrała ze sobą do domu silnie trującą piestrzenicę kasztanowatą - donosi portal Haps.pl. "Dodzwoniłam się do sanepidu i zgłosiłam tę sytuację. Powiedzieli mi, że będą działać dalej, ale nie wiem dokładnie, co to oznacza. Byliśmy też na policji. Tam nam powiedzieli, że nie są w stanie wiele zdziałać i że najwięcej korzyści przyniesie, jeśli wstawimy post na Facebooku" - relacjonuje internetowej redakcji oszukana klientka, która prosiła o zachowanie anonimowości. Nie czekając na działania służb, zadeklarowała, że ponownie wybierze się na targowisko w przyszłą niedzielę i postara się odszukać sprzedawcę, od którego kupiła pechowe grzyby. Pomylić smardza, posiadającego charakterystyczne pofałdowane "kapelusze" w kształcie stożka z trującą piestrzenicą kasztanowatą jest stosunkowo łatwo. Warto mieć na uwadze, że zbieranie smardzy w Polsce jest zabronione. Można to robić jedynie w parkach miejskich, ogródkach działkowych i szkółkach leśnych - podaje o2.pl Na zbiory tego grzyba trzeba jechać do naszych zagranicznych sąsiadów, gdzie smardze nie są pod ochroną. Polska jest jedynym krajem w Europie z takim zakazem - zaznacza Kamiński. Piestrzenica kasztanowana, tak podobna do smardza, w odróżnieniu do tego drugiego jest pofałdowana "jak mózg" - wyjaśnia ekspert. Smardz natomiast posiada tzw. alweole, czyli szerokie zagłębienia, a ich wnętrza (główki oraz trzonki tych grzybów) są puste. Grzyboznawca zaleca, aby zbierania tych gatunków dokonywali jedynie doświadczeni grzybiarze, ponieważ brak pewności możne kosztować smakosza nawet życie.