Jak podkreśla dr Lewicki, w tej sytuacji stan społecznej solidarności jest czymś naturalnym i nie należy się doszukiwać w tym czegoś wyjątkowego. - Przy tak wysokiej dezorientacji Polaków w sprawach politycznych i w życiu publicznym, co objawia się choćby niską aktywnością wyborczą, można przypuszczać, że Polacy chcą mieć przekonanie, że są pewne rzeczy trwałe, niepowtarzalne i stabilne. Niewątpliwie Polacy w urzędzie prezydenta - poprzez powszechność wyborów, pewną symbolikę władzy, głowy państwa i pierwszego obywatela - poszukują punktu orientacyjnego, pewnej stabilności i porządku ogólnego, który jest tak słabo rozpoznawalny. W tym chaosie Polacy w urzędzie prezydenta poszukują swoistej ostoi - powiedział dr Mikołaj Lewicki. Jego zdaniem, są dwa wymiary takiej postawy. - Jeden z nich jest wymiarem symbolicznym urzędu. Nie chodzi tu tak bardzo o samą osobę Lecha Kaczyńskiego, bardziej o rolę i symbolikę urzędu. Można było krytykować go za różne kwestie personalne - czyli jego charakter, sposób zachowania, czy czysto polityczne wybory, strategie polityczne. Jednak nikt nie kwestionował jego intencji. W wielu opiniach pojawiały się komentarze o tym, że był porywczy, emocjonalny, niewyrachowany - to nadawało mocnego wymiaru jego wiarygodności w sondach. W sytuacjach, kiedy mówił, że Polska jest dla niego najważniejsza, czy że patriotyzm jest istotny, ufano mu i wierzono. Stąd takie szybkie przewartościowanie i zmiana opinii - powiedział dr Lewicki. Naukowiec powątpiewa, czy jest to trwała zmiana, czy - jak wielokrotnie pokazywała rzeczywistość - krótkotrwały zryw. "Tym wydarzeniom towarzyszy ogromny ładunek emocji społecznych, które niekoniecznie przekładają się na postawy, działania tudzież na intelektualizowane światopoglądy - podkreślił. - To, że dziś się jednoczymy w obliczu tragedii, wcale nie przesądza o tym, że nagle wszyscy zmienią lub zjednoczą się w poglądach wobec prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Można się powołać na kwestie solidarności kibiców po śmierci Jana Pawła II. Znowu aspekt emocjonalny przeważa nad aspektem intelektualno-praktycznym". Według niego nie ma dziś jasności co do kierunku i głębokości zmian. "Trudno jest przewidywać przy tak nagłym wydarzeniu, jaki będzie bieg zdarzeń. Wbrew temu, co się mówi, nie jesteśmy w sytuacji kryzysu politycznego. Polska nie straciła swojej sterowności. Nie mamy do czynienia z tym, co socjologowie nazywają kryzysem uprawomocnienia. Jest ciągłość urzędów. To nie znaczy, że nie czekają nas głębokie zmiany i na tym poziomie nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć, jak głębokie one będą - komentuje Lewicki. Jednak - jak podkreśla - już dziś mówi się, że te wydarzenia otwierają kolejny rozdział historii. - Wielkości tych zmian nie oceniałbym w efektach rocznych, półrocznych, w wyborach prezydenckich czy zmianach konfiguracji sceny politycznej. Doszukiwałbym się zmian w procesach budujących, czy rekonstruujących tożsamość narodową Polaków. Nie jest to wielka zmiana, a pewne wydarzenie w pewnej ciągłości historycznej - podsumowuje dr Lewicki.