Według Bortnowskiej święci w dzisiejszym świecie nadal są potrzebni - "żeby po nas posprzątali, naprawiali to, co złego zrobiliśmy, by mówili o rzeczach ważnych". Jak podkreśliła w rozmowie z PAP, jako praktykująca katoliczka wierzy, że ludzie, którzy odeszli, nie zniknęli, ale są z Bogiem i tam do czegoś są Mu potrzebni. "Nie wykluczam, że mogą się za nami wstawiać, za nas prosić, mogą mieć jakąś misję" - powiedziała. "Kanonizacja nic nie zmienia. Pokładam nadzieję w papieżu Franciszku, że nie zrobi z kanonizacji jakiejś fety czy show, tylko że pod jego kierownictwem będzie to okazja do modlitwy" - powiedziała. "To pewien obrzęd w Kościele, a nade wszystko procedura prawna. Po niej publiczne okazywanie czci danej osobie jest dopuszczalne w całym Kościele; jest to raz na zawsze dane przyzwolenie, że może być czyimś lub czegoś patronem. A dla zwykłych ludzi? Oni zazwyczaj nie pytają o takie zezwolenia, nie są im potrzebne, choć dzięki kanonizacjom wiedzą, że przez Kościół ktoś jest uznany za świętego" - wyjaśniła. Według niej ludzie nie tyle potrzebują świętych czy autorytetów, ile przyjaźni, życzliwości. "Często chcą być po prostu blisko osoby, od której czują jakieś ciepło i światło. To szczególnie dotyczy osób takich jak Jan Paweł II, mających charyzmat" - powiedziała. "Dla mnie Jan Paweł II jest człowiekiem, o którym myślę jako o obecnym. Z wdzięcznością za to, co zrobił, ze świadomością osoby już mocno starej, że nikt nie da rady zrobić wszystkiego; święci nie działają we wszystkich dziedzinach. Trzeba patrzeć, co naprawdę nam dali, nie odrzucać ich dlatego, że nie przynieśli prezentu, jakiego się spodziewaliśmy. Każdy ze świętych dał nam szczerze, co mógł dać" - dodała. Jak mówi Bortnowska, Bóg uczynił Jana Pawła swoim szczęśliwym i błogosławionym przyjacielem, a wierni zobaczyli to i uznali. Teraz Kościół jako instytucja porządkuje tę sprawę. Publicystka ma nadzieję, że wspólna kanonizacja dwóch papieży przybliży też postać Jana XXIII; ludzie mogą też przypomnieć sobie o Soborze Watykańskim II. "Jan XXIII jako wieloletni dyplomata watykański i człowiek o dobrym słuchu do ludzi zauważył, że Kościół stara się oddolnie odnawiać; i że pewne fakty już zaistniały. Były już pewne ruchy w Kościele, jak ruch biblijny propagujący czytanie Pisma św., ruch liturgiczny - przybliżający to, co się dzieje w Kościele, do ludzi, do ich potrzeb emocjonalnych i intelektualnych. Chodzi także o zmiany w postawach moralnych; przez zapoczątkowany przez niego Sobór Watykański II wszystko się odmieniło" - powiedziała PAP Bortnowska. Zilustrowała tę przemianę wspomnieniem: "Nigdy nie zapomnę, co w Nowej Hucie (Bortnowska pracowała tam w latach 70., m.in. współzakładając pierwsze hospicjum) powiedziała pewna uczestniczka Zespołu Synodalnego: 'Moja córka ma nieślubne dziecko. Kiedyś musiałabym się tego wstydzić i ksiądz córkę kazałby ostro traktować. Teraz się mnie pyta, czy aby dosyć kocham tego wnuczka'. To ogromna zmiana, która pochodzi z Ewangelii. Ale Ewangelia potrzebowała Soboru, żeby zaistnieć w świadomości ludzi. Trzeba, byśmy w Polsce pamiętali także o Janie XXIII, by kanonizacja naszego papieża nam nie przesłoniła tej postaci".