Podczas niedzielnych wybór do starcia liderów doszło w stolicy. Patrząc na ilość głosów oddanych na "jedynki" w okręgu warszawskim, z pojedynku zwycięsko wyszła Ewa Kopacz. Na premier zagłosowało 230 894 wyborców. Za szefową Platformy Obywatelskiej uplasował się Jarosław Kaczyński. Prezesa PiS poparło 202 422 osób. Kopacz daleko za Tuskiem Jednak przewaga Ewy Kopacz nie świadczy wcale o tym, że premier może mówić o sukcesie. Porównanie tylko dwóch wyników nie daje pełnego obrazu. Indywidualny wynik Kopacz wypada blado w porównaniu z ilością głosów, które w poprzednich wyborach, w tym samym okręgu, zdobywał Donald Tusk. Cztery lata temu na byłego premiera zagłosowało 374 920 osób, a w 2007 r. zaufało mu ponad pół miliona wyborców (534 241 głosów).- Jeszcze w maju, podczas pierwszej tury wyborów prezydenckich, na Bronisława Komorowskiego zagłosowało ok. 350 tys. osób - przypomina w rozmowie z Interią dr hab. Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego. - Jeżeli weźmie się pod uwagę to, że na liderów głosuje dany elektorat, to okazuje się, że wynik Ewy Kopacz był bardzo słaby. To pokazuje, że premier Kopacz powinna ponieść polityczną odpowiedzialność, że nie bez powodu po debacie ośmiu liderów tylko 4 proc. wskazuje ją jako lidera. Wynik wyborczy to nie tylko czerwona kartka dla rządu, ale też czerwona kartka dla samej Ewy Kopacz, która nie okazała się charyzmatyczna, ani nie miała pomysłu na to jaka ma być Platforma pod jej przywództwem - ocenia ekspert. Kaczyński jak papryczka chili W porównaniu z 2011 r. ciekawie wypada indywidualny wynik Jarosława Kaczyńskiego. W niedzielnych wyborach prezes PiS zdobył tylko 125 głosów więcej niż cztery lata temu. Wtedy zagłosowało na niego 202 297 wyborców, teraz poparło go 202 422 osoby. - Widać, że Jarosław Kaczyński jest taką papryczką chili. Twardy elektorat go kocha, a reszta niekoniecznie za nim przepada. Ale jest różnica w porównaniu z 2011 r. Kaczyński wziął pod uwagę swoje ograniczenia. Jest na tyle mądrym politykiem, że wie jak duży ma elektorat negatywny. Zrozumiał, że w 2011 r. przegrał, bo kampania była spersonalizowana, wypadał gorzej w porównaniu z Donaldem Tuskiem, mimo tego, że PO była gorzej oceniana - wyjaśnia Maliszewski. Zdaniem eksperta, niższy wynik Kaczyńskiego w porównaniu do Kopacz, nie może być rozpatrywany w kategorii osobistej porażki prezesa. - Chociaż nie przyciągnął do siebie praktycznie żadnych nowych wyborców to jest ojcem sukcesu PiS. Zrozumiał, że jak się wycofa, to zyska PiS. I to widać po jego warszawskim wyniku, i po ogólnopolskim wyniku partii - tłumaczy nasz rozmówca.W 2011 r. na PO zagłosowało tam 49 proc. wyborców, teraz - 27.54 proc. W niedzielę PiS zwyciężyło w Warszawie uzyskując 29,88 proc, a w 2011 r. na partię zagłosowało tam 27,28 proc. wyborców. - Prawo i Sprawiedliwość wygrywa w Warszawie, czyli w byłej twierdzy Platformy Obywatelskiej - komentuje Maliszewski. Indywidualny sukces Petru Na trzecim miejscu w stolicy uplasowała się Nowoczesna z wynikiem 14,18 proc. (oddano na nią 130 tys. 681 głosów). Na lidera partii Ryszarda Petru zagłosowało 129 088 wyborców. Zdaniem dr hab. Norberta Maliszewskiego wynik Nowoczesnej i jej lidera świadczy o tym, że Ryszard Petru zrozumiał koniunkturę. - Koniunktura polega na tym, że wyborca PO miał wielokrotnie łamany kręgosłup, na przykład tak jak w przypadku OFE. Zmiany w OFE niby były dawno, ale wyborca nie miał żadnej alternatywy. Ryszard Petru stworzył tę alternatywę - tłumaczy ekspert.- Wynik Petru nie świadczy o jego charyzmatycznej osobowości, tylko o tym, że wyborca liberalny, który narzekał na to, że Platforma, która zajmowała się ciepłą wodą w kranie, jeżeli był problem z górnictwem, to zawierała zgniłe kompromisy, a w samej kampanii ścigała się na oferty socjalne z PiS, znalazł w Warszawie alternatywę i zagłosował na Petru. Wyższy wynik w Warszawie niż w Polsce jest związany z tym, że w stolicy jest więcej klasy średniej, więcej liberalnych wyborców, a ekonomista Petru wykorzystał koniunkturę - wyjaśnia Maliszewski. Czwarte miejsce przypadło w udziale komitetowi Kukiz'15. Zaufało mu 7,75 proc. wyborców głosujących w Warszawie (84 tys. 937 głosów). Na Pawła Kukiza zagłosowało 76 675 osób. Muzyk uzyskał najsłabszy wynik w pojedynku liderów ugrupowań startujących do Sejmu z Warszawy. - Warszawa ma specyficznego wyborcę. To nie jest miasto, w którym można znaleźć wielu wyborców niezadowolonych, antysystemowych, czyli typowych dla tego ugrupowania. Ale z drugiej strony, gdyby tam startował ktoś inny, to straty ruchu Kukiz'15 byłyby znacznie większe. Paweł Kukiz nie osiągnął osobistego sukcesu, ale strategicznie decyzja o starcie ze stolicy się opłaciła - podsumowuje w rozmowie z Interią dr hab. Norbert Maliszewski.