Sytuacja powodziowa na Podkarpaciu wczoraj nieco się unormowała, ale i tak w wielu miejscach regionu doszło do ludzkich dramatów. - Od dawna słyszymy z ust przedstawicieli lokalnych władz, że powstanie tu zbiornik retencyjny, dzięki któremu skończy się nasz koszmar. I kończy się tylko na słowach. Teraz to my staliśmy się, wbrew własnej woli, zbiornikiem retencyjnym - mówi Marianna Hajnosz z miejscowości Żuklin koło Kańczugi. Domy zamieniły się w baseny W Żuklinie w niektórych domach woda sięgała 40 centymetrów. Jeszcze wczoraj po południu nie dało się do nich wejść bez gumiaków. Miejscowi mówią, że taka sytuacja powtarza się u ich niemal co roku. Teraz wielka woda zalała duże tereny upraw. Zniszczyła plantacje warzyw i owoców. Nic już nie będzie z ziemniaków, cebuli, kukurydzy , kapusty, buraków i malin. Strażacy wezwani do akcji są bezradni. Co wypompują, to woda za kilka minut z powrotem wraca. Trzeba czekać, aż poziom Mleczki sam opadnie. We wtorek prawdziwy horror przeżyli mieszkańcy osiedla domków jednorodzinnych w Kańczudze. Woda zalała część domów, nieprzejezdna jeszcze wczoraj była jedna z dróg, okoliczne pola zamieniły się w jeziora. Mimo że woda zaczęła opadać, jeszcze widać zapory z worków z piasków na całym osiedlu. Liczenie strat Tylko w ciągu jednej doby na terenie Podkarpacia zanotowano 136 zdarzeń związanych z wystąpieniami lokalnych rzek. Wstępne straty szacuje się na ponad pół miliona złotych. Woda podmyła lub uszkodziła 25 kilometrów dróg, pięć mostów, zalała 6 przepompowni. Uszkodzone zostały 4 km sieci kanalizacyjnych. Zalanych zostało ok. 700 hektarów użytków rolnych i łąk. Z budynku w Tyrawie Wołoskiej ewakuowano sześć osób. Woda zalała piwnice w szkołach w Jodłówce, Nawsiu, Wielopolu Skrzyńskim i Ropczycach (w tych ostatnich pod wodą znalazło się szkolne boisko). W Ustrzykach Dolnych doszło do czasowego przerwania dostawy prądu. - W związku z możliwością wystąpienia dalszych intensywnych opadów, stale monitorujemy sytuację. Gdy sytuacja się unormalizuje i znane będą ogólne straty, będziemy rozważać możliwe formy pomocy dla poszkodowanych - mówi wojewoda podkarpacki Mirosław Karapyta. Wczoraj rano odwołano alarm powodziowy w Rzeszowie oraz pogotowie przeciwpowodziowe dla Tyczyna i Lubeni. W dalszym ciągu alarm utrzymywany był w Dębicy, zaś pogotowie przeciwpowodziowe dla powiatu strzyżowskiego, przeworskiego i ropczycko-sędziszowskiego. Przekroczenie stanu alarmowego notowano na Mleczce w Gorliczynie, stanu ostrzegawczego (od 15 do 140 cm) na pięciu rzekach. Szymon Jakubowski