Po szczegóły odesłała do Prokuratury Regionalnej w Katowicach, jednak jej służby prasowe do chwili nadania depeszy ich nie przekazały. Śledztwo w tej sprawie zostało już raz umorzone. Było pokłosiem tzw. taśm Oleksego, nagranych jesienią 2006 roku przez ochronę znanego biznesmena Aleksandra Gudzowatego. Obaj mężczyźni już nie żyją. Były premier <a class="db-object" title="Józef Oleksy" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jozef-oleksy,gsbi,1501" data-id="1501" data-type="theme">Józef Oleksy</a> podczas rozmowy z właścicielem Bartimpeksu wyrażał wątpliwości, czy Kwaśniewski jest w stanie wytłumaczyć się ze swojego majątku. Ten fragment ujawnionego w 2007 r. nagrania Prokuratura Krajowa przesłała do Katowic z poleceniem wszczęcia postępowania. W jego ramach sprawdzano m.in., czy małżeństwo Kwaśniewskich nie uchylało się od opodatkowania. Po dokładnej weryfikacji nie potwierdziły się podejrzenia wobec byłego prezydenta i jego żony. Postępowanie umorzono. W postępowaniu prokuratura przyjrzała się domom w Kazimierzu i Wilanowie oraz działce na północy Polski. Jak ustalili prokuratorzy, dom w Wilanowie i działka zostały kupione legalnie, były wykazywane w oświadczeniach majątkowych. Dom w Kazimierzu nigdy nie był własnością byłego prezydenta i jego małżonki. Według ówczesnych doniesień prasowych, chcąc udowodnić b. prezydentowi nielegalną transakcję, Centralne Biuro Antykorupcyjne użyło słynnego agenta o pseudonimie Tomasz Małecki (to późniejszy poseł Tomasz Kaczmarek). Agent miał wkupić się w łaski rodziny J., administrującej willą w Kazimierzu, której właścicielem był przyjaciel rodziny Kwaśniewskich Marek M. CBA było przekonane, że naprawdę dom należy do b. prezydenta; by to udowodnić, agent, poprzez rodzinę J., namówił M. do sprzedaży willi - informowała wówczas prasa. Za nieruchomość wartą 1,6 mln zł agent miał oferować dwa razy więcej, licząc, że pieniądze trafią do Kwaśniewskich. Ale 29 lipca 2009 r., w kulminacyjnym momencie akcja została przerwana, bo pośredniczący w transakcji Jan J. wyjął część należności (1,5 mln zł) z torby, w której był nadajnik mający namierzyć, dokąd pieniądze zostaną zawiezione.