Mężczyźnie grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Tomasz P. to jeden z napastników, którzy w noc sylwestrową na Gubałówce w Zakopanem zaatakowali grupę turystów. Bił pięściami swoje ofiary, podczas gdy jego kolega, wciąż poszukiwany, zadawał ciosy nożem. Dlatego Tomaszowi P. nie zarzucono użycia niebezpiecznego narzędzia czy usiłowania zabójstwa. 24-letni Tomasz P. w nocy z czwartku na piątek zgłosił się na policję w Bydgoszczy w towarzystwie ojca i został zatrzymany. Jak wyjaśnił, po opublikowaniu wizerunków domniemanych napastników z Gubałówki liczył się z rozpoznaniem i ujęciem przez policję. W piątek przed południem dowieziono go do Zakopanego. Tomasz P., już podczas wstępnego przesłuchania w Bydgoszczy, przyznał, że brał udział w bójce w noc sylwestrową na Gubałówce. - Mężczyzna zobaczył w mediach swoje zdjęcie, opublikowane po wczorajszej konferencji prasowej z udziałem policji i prokuratora, i postanowił się zgłosić na policję - powiedziała Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji. Policja poszukuje drugiego z domniemanych sprawców, którego tożsamość już zna. Podobnie, jak Tomasz P., ma on 24 lata i jest mieszkańcem Bydgoszczy. Według policji, zatrzymanie mężczyzny, podejrzewanego o współudział w bójce, jest tylko kwestią czasu. W piątek obowiązki informowania mediów o sprawie związanej z bójką na Gubałówce przejęła Komenda Wojewódzka policji w Krakowie. Wcześniej informowała o tym zakopiańska komenda policji. W Nowy Rok po północy, przy górnej stacji kolejki na Polanę Szymoszkową na Gubałówce, dwóch napastników zaatakowało grupkę mężczyzn z Warszawy i Poznania. Sześciu mężczyzn z Warszawy i Poznania, w wieku 21-33 lat, trafiło do szpitala. Nie wiadomo, co było powodem zajścia, gdyż prawie wszyscy świadkowie, łącznie z poszkodowanymi, byli pod wpływem alkoholu. W środę zachodniopomorska policja zatrzymała dwóch 25-letnich mieszkańców Szczecina, podejrzewając ich o napaść na Gubałówce. Mężczyźni mieli jednak alibi na sylwestrową noc. Udział mężczyzn w napaści wykluczono na podstawie zeznań świadków i pokrzywdzonych, którym w czwartek okazano obu zatrzymanych. W czwartek wieczorem zatrzymanych zwolniono i odwieziono radiowozem do Szczecina. Pytany o to w piątek szef policji Marek Bieńkowski powiedział, że jest mu oczywiście przykro, że zatrzymane zostały te osoby, które nie powinny zostać zatrzymane, jednak nastąpiło to nie tylko w oparciu o portrety pamięciowe, ale po pokazaniu ofiarom zdjęć potencjalnych sprawców. - Część z nich potwierdziła, że są to te osoby, dlatego w oparciu o zebrany materiał dowodowy, w ścisłym kontakcie z prokuraturą podjęliśmy decyzję o ich zatrzymaniu - wyjaśnił. Zaznaczył też, że ze względu na to, iż przestępstwo popełniono w Zakopanem zatrzymani musieli zostać tam przewiezieni. - Te osoby zgodnie z procedurą Kodeksu postępowania karnego mają prawo zażalenia do sądu wszystkich czynności procesowych a więc również i zatrzymania - dodał Bieńkowski. Komendant zaapelował do poszukiwanego mężczyzny by, podobnie jak Tomasz P., sam zgłosił się na policję. - W oparciu o informacje od jego bliskich wiemy, że jest w złym stanie psychicznym. Natomiast wersje przestawiane przez ofiary są dramatycznie rozbieżne od wersji przekazanej przez zatrzymanego do wyjaśnienia - powiedział. Dodał, że opisywany w pierwszych godzinach i dniach przebieg zdarzenia niekoniecznie musi być zgodny z rzeczywistością.