Akcja zakończyła się po wydobyciu z jeziora 13 martwych zwierząt - powiedział rzecznik komendanta wojewódzkiego PSP kpt. Tomasz Kubiak. Strażacy pracowali na jeziorze kilka godzin. W akcji wzięło udział łącznie około 40 strażaków, pomagali im także m.in. leśnicy i łowczy miejski. Zgłoszenie o tym, że pod stadem jeleni załamał się lód, strażacy otrzymali w środę przed godz. 16. Jak przekazał po zakończeniu akcji kierujący nią st. kpt. Grzegorz Kacprzak, zwierzęta zbiły się w trzech grupach w przeręblach, które utworzyły się, gdy jelenie wpadły do wody. Próbując się ratować, zwierzęta wpadały na siebie, podtapiając się nawzajem. Strażacy usuwali pilarkami lód, tworząc pas do wydobycia jeleni na ląd - ze względu na niewielką grubość lodu na tafli jeziora, nie można było wyciągnąć zwierząt w inny sposób. Jelenie były wydobywane pojedynczo, za pomocą lin ratowniczych umieszczanych na porożu. "Były w trzech grupach" Strażacy uratowali 15 zwierząt, pięć zostało wyciągniętych na brzeg martwych. W wodzie, jak przekazał rzecznik wojewódzkiej PSP, jest jeszcze kilkanaście jeleni. - Zwierzęta były w trzech grupach, oddalonych od siebie o kilkadziesiąt metrów - relacjonował w środę st. kpt. Grzegorz Kacprzak, który kierował akcją ratowniczą. - Najbliższa grupa jeleni znajdowała się ok. 50 m od linii brzegowej i to te zwierzęta zaczęli najpierw uwalniać ochotnicy - kontynuował. Jelenie wpadły do wody, tworząc w lodzie przeręble. Przerażone, zbijały się w grupy, a próbując się ratować, wpadały na siebie, podtapiając się nawzajem. "Pierwszy raz widziałem taką liczbę zwierząt pod lodem" Strażacy dostali się do nich na specjalnych saniach, ze sprzętem asekuracyjnym, ubrani w kamizelki wypornościowe. Aby móc uratować zwierzęta, trzeba było pilarkami usuwać lód od brzegu do przerębla. Lód był kruchy, grubości około siedmiu centymetrów, więc nie można było wyciągnąć jeleni bezpośrednio na niego. - Ponacinaliśmy lód w kierunku linii brzegowej, wykonaliśmy pas prowadzący do brzegu i pojedynczo wyciągaliśmy je na brzeg, łapiąc każde zwierzę za poroże linami ratowniczymi - opowiadał strażak. Kolejna grupa jeleni była już dalej - ok. 120 m od brzegu. - Nie było innej możliwości, jak tylko kolejne nacięcie pasa (do bliższego przerębla - red.), aby znów móc pojedynczo wyciągać jelenie -mówił st. kpt. Kacprzak, dodając, że strażakom udało się dotrzeć tylko do dwóch grup zwierząt. Ostatniej grupy, oddalonej ok. 250 m od brzegu, nie udało się uratować. Gdy ratownicy do nich dotarli, jelenie były już martwe. - Pierwszy raz widziałem taką liczbę zwierząt pod lodem, a pracuję w zawodzie ponad 24 lata. W przeszłości zdarzały się takie przypadki, ale nigdy nie było 28 zwierząt naraz, w kilku miejscach i w dodatku tak odległych od brzegu - powiedział strażak. Przyznał, że poruszył go ten widok. - Gdyby tak nie było, nie byłbym strażakiem. Jeśli ktoś wymaga pomocy - czy to człowiek czy zwierzę - trzeba mu pomóc i go ratować. Sądzę, że zrobiliśmy kawał dobrej roboty, i sporo ryzykowaliśmy - dodał. Koń w stawie Do podobnego zdarzenia doszło w poniedziałek w miejscowości Siennica Nadolna w województwie lubelskim. Strażacy ruszyli tam na pomoc koniowi, pod którym załamał się lód na stawie. Zwierzę udało się wyciągnąć z lodowatej wody przy pomocy wyciągarki samochodowej. W akcji brały udział cztery zastępy strażaków, w tym ciężki samochód specjalny z podnośnikiem oraz łódź z zestawem do ratownictwa wodno-lodowego. Po ewakuacji konia na brzeg, został on zabezpieczony przed utratą ciepła przy pomocy koców i folii termicznej. Ponieważ zwierzę nie odniosło żadnych obrażeń, zostało odprowadzone do stajni.