- PO wykazała daleko idącą dobrą wolę, zaproponowaliśmy kompromis, nie ma w tej chwili mowy o jakichkolwiek ustępstwach. Te wszystkie wątpliwości, obawy, które miał PiS proponujemy zapisać w odrębnej uchwale sejmowej. Parlamentarzyści będą mieć bardzo proste pytanie: czy jesteś za ratyfikacją Traktatu z Lizbony i upoważnieniem prezydenta do jego podpisania czy też nie. Mam nadzieję, że wielu polityków z PiS-u na wyrazi swoją akceptację dla tego - podkreślił Chlebowski. Jak dodał, jeśli Sejm nie zgodzi się na ratyfikowanie traktatu, PO będzie chciało referendum. - Być może warto się zastanowić na ewentualnymi wcześniejszymi wyborami, skoro posłowie nie są w stanie podjąć decyzji chyba najważniejszej dla tego parlamentu - dodał, zaznaczając równocześnie, że jest to ostateczność. - Jeśli parlament odrzuci traktat reformujący to będzie to absolutnie kompromitacja. Polska będzie tym państwem, który tak naprawdę burzy ogromne osiągnięcie 27 państw UE - dodał Chlebowski. Tymczasem szef klubu PiS Przemysław Gosiewski zapewnia, że nie będzie rozłamu w partii w związku z głosowaniem nad ustawą ratyfikująca traktat. - Rozmawiałem z posłami PiS w czwartek, nikt nie zgłosił chęci głosowania inaczej niż w sposób jednolity, tak, jak będzie głosował klub. Ja uważam tę sprawę za czystą spekulację - powiedział. Dzień wcześniej Jarosław Kaczyński zapowiadał, że jeśli PO nie przyjmie postulatów PiS, będzie dyscyplina klubowa podczas głosowania. - Jeśli ktoś w tej chwili sądzi, taki był plan PO, że z klubu PiS wyłamie się sześć głosów i bez poważnej dyskusji doprowadzi do uchwalenia ustawy ratyfikacyjnej to powiadam tym majsterkowiczom politycznym, że się sześć głosów z PiS nie wyłamie - oświadczył Gosiewski. Pytany o wypowiedź Pawła Poncyljusza, który w sobotę w Tok FM mówił, że jego zdaniem jest grupa posłów, która na głosowanie może np. nie przyjść, Gosiewski powiedział, że rozmawiał z nim i Poncyljusz też nie jest zwolennikiem poparcia traktatu bez zabezpieczeń. Zaznaczył również, że w przypadku tych posłów PiS, którzy zagłosują inaczej, zastosowanie będą miały przepisy regulaminu klubu. Zaznaczył także, że generalnie PiS nie jest przeciwne referendum, ale byłoby ono bardzo trudne do realizacji, bo "Konstytucja mówi wyraźnie, że jeśli Sejm wybierze metodę ratyfikacji i zostanie ona zakończona negatywnie w Parlamencie, to jest to upoważnienie prezydenta do poinformowania o tym Komisji Europejskiej. Nie da się zmienić Konstytucji" - podkreślił. W jego opinii referendum można by było przeprowadzić, gdyby rząd wycofał ustawę o ratyfikacji traktatu przed ostatecznym głosowaniem. Pytany o ewentualne wcześniejsze wybory Gosiewski powiedział, że nie jest to dla PiS "żaden straszak". - Jeżeli dzięki nim moglibyśmy odsunąć rząd pana Donalda Tuska, to jest to rozwiązanie nie najgorsze - dodał. Tymczasem PSL uważa, że wybory są rozwiązaniem ostatecznym - w sytuacji gdy dojdzie do kompromitacji rządu. - Gdyby była taka sytuacja, że parlament nie przyjmie ustawy ratyfikacyjnej, a rząd w czasie akcji referendalnej niewiele zrobi i społeczeństwo również nie przyjmie tego dokumentu, to wtedy dopiero można rozważać wcześniejsze wybory - podkreślił szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Jak dodał, obecnie "nic nie wskazuje by taka potrzeba istniała". Także LiD uważa, że do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez "proeuropejską większość Polaków" mówienie o wyborach, choć istotne, "jest przedwczesne". - Wyborów się nie obawiamy, ale powinna być pewna logika. Myślę, że nacisk opinii publicznej, śmieszność, karykaturalność postawy PiS do wtorku dotrze do przynajmniej części jego posłów. Rozstrzygnięcie tej ustawy pokaże co dalej - powiedział wicemarszałek Sejmu z LiD Jerzy Szmajdziński. We wtorek Sejm ma powrócić do pracy nad ustawą umożliwiającą prezydentowi ratyfikację Traktatu z Lizbony. PiS domaga się, by w tej ustawie zapisano konieczności uzyskania konsensusu prezydenta, rządu i parlamentu w sprawie ewentualnego odstąpienia od zapisów traktatu dotyczących kompromisu z Joaniny, protokołu brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych i deklaracji niezależności polskiego ustawodawstwa m.in. w kwestiach moralności publicznej.