przed wyborami prezydenckimi. - Żądamy przeprosin od tych wszystkich osób, które w aferze billboardowej atakowały PO i Donalda Tuska. Żądamy przeproszenia za to i wycofania się z tamtych słów - mówił na czwartkowej konferencji w Sejmie poseł PO Sławomir Nowak. Platforma żąda również wyjaśnienia czy dokumenty związane z billboradami były w PZU rzeczywiście niszczone. Jak przypomniał poseł Platformy, prezydent Lecha Kaczyński, mówił w czerwcu w "Rzeczpospolitej", że "w tym co mówi poseł PiS Jacek Kurski jest dużo racji". Przytoczył też słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego, który mówił że "jest przekonany, że Kurski wie co mówi". Nowak zwrócił też uwagę, że na jednej z konferencji prasowych minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro "urządził spektakl z niszczarką", sugerując, że PO zamieszana jest w proceder niszczenia jakiś dokumentów w PZU. - Potwierdzał to jeszcze prokurator krajowy Janusz Kaczmarek, mówiąc, że w drodze do studia dostał informację operacyjną, że dokumenty w PZU były niszczone - dodał polityk PO. - Nie może być tak, że polskie życie polityczne będzie nieustannie zabrudzane przez tego rodzaju praktyki - ocenił Nowak. Jak podkreślił, oskarżenia pod adresem Platformy "zostały wypowiedziane przez ludzi, którzy z kłamstwa uczynili funkcjonowanie w życiu publicznym". Jak mówił Nowak, w związku z umorzeniem śledztwa, Platforma ma podstawy "sądzić, że był to zaplanowany atak na PO z uczestnictwem najważniejszych osób w państwie". Zawiadomienie o przestępstwie złożył w czerwcu tego roku poseł PiS Jacek Kurski. Według niego, kiedy PZU wycofał się z kontrowersyjnej kampanii "Stop wariatom drogowym", miał sprzedać billboardy za 3 proc. wartości firmie PR-owskiej, związanej z synem Andrzeja Olechowskiego, od której miała je odkupić PO. Lider PO zaprzeczył temu i wytoczył Kurskiemu proces cywilny. Jeszcze tego samego dnia, gdy Kurski złożył zawiadomienie, prokuratura wszczęła śledztwo; doszło do przeszukania w PZU. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro prezentował wtedy, jak działa niszczarka dokumentów, by uzasadnić ten pośpiech śledczych. Kurski powiedział, że nie zamierza przepraszać PO przed rozstrzygnięciem postępowania toczonego w tej sprawie przed sądem cywilnym. Chodzi o proces, jaki Kurskiemu w tej sprawie wytoczyła PO i Tusk. Kurski podkreślił, że działał w dobrej wierze, a swoje zarzuty opierał na informacjach z trzech bardzo poważnych źródeł - od wysokich pracowników PZU. - Opierałem się na znacznie poważniejszych źródłach, niż Aneta K., po której informacjach PO domagała się rozpisania wcześniejszych wyborów - stwierdził poseł PiS. Jak zaznaczył, jeśli sąd uzna, że niesłusznie poinformował on o swoich podejrzeniach, to jest gotowy przeprosić i wycofać się ze swoich zarzutów.