Tak przewidują polskie przepisy karne i parlamentarne. Dlatego posłowie lub senatorowie, którym prokuratura w trakcie kadencji chciała przedstawić zarzuty, a parlament nie wyraził zgody na uchylenie mu immunitetu - jeśli nie zostali wybrani na kolejną kadencję - mogą się teraz spodziewać wezwania do prowadzących postępowanie w celu przedstawienia im zarzutów (o ile sprawa się nie przedawniła). Jak powiedział rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk, nie ma zbiorczego zestawienia, ile jest takich spraw w skali kraju. Publicznie znanych jest kilka. Najbardziej znana jest sprawa byłego senatora PO Krzysztofa Piesiewicza, wobec którego śledztwo w sprawie posiadania i zażywania środków odurzających prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Ponieważ Senat minionej kadencji odmówił uchylenia immunitetu Piesiewicza, śledztwo umorzono - wobec tzw. trwałej przeszkody uniemożliwiającej kontynuację postępowania. Piesiewicz, który po ujawnieniu sprawy zawiesił członkostwo w PO, postanowił w ogóle nie kandydować na senatora kolejnej kadencji. Prokuratura już zapowiedziała, że wezwie go jako podejrzanego na przesłuchanie. Prowadzący śledztwo zastrzegają, że zdarza się, że takie czynności czasem nie dają podstaw do kierowania aktu oskarżenia, choć materiały sprawy obecnie pozwalałaby na to. Uzyskanie mandatu parlamentarnego nie wstrzymuje natomiast śledztw przeciwko nowo wybranym posłom lub senatorom, ani ich procesów karnych. Dotyczy to np. wybranego na posła Roberta Biedronia z Ruchu Palikota. Od końca maja w warszawskim sądzie jest akt oskarżenia Biedronia o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta w czasie demonstracji 11 listopada zeszłego roku, gdy nowo wybrany poseł miał być wśród osób blokujących legalny marsz narodowców rzucając w ich stronę kamieniami i racami. Zatrzymywany przez policję Biedroń miał wtedy uderzyć funkcjonariusza w twarz i wyrywać mu pałkę. Po postawieniu zarzutu Biedroń uznał go za kuriozalny i oświadczył, że to on został przez policję pobity, o czym zawiadomił prokuraturę. To śledztwo zostało umorzone, zaś oskarżonemu Biedroniowi grozi do roku więzienia. Przepisy stanowią, że immunitet poselski nie jest przeszkodą w prowadzeniu procesu w tej sprawie, zaś jeśli Biedroń zostałby za ten czyn prawomocnie skazany - utraciłby mandat poselski, bo prawo zakazuje sprawowania go osobom skazanym za przestępstwo umyślne. Tożsama w tym kontekście jest sytuacja prawna b. szefa CBA i nowego posła PiS Mariusza Kamińskiego, oskarżonego o kierowanie nielegalnymi działaniami CBA w aferze gruntowej. Akt oskarżenia w tej sprawie, autorstwa prokuratury w Rzeszowie, jest już w warszawskim sądzie. Nie wiadomo jeszcze, kiedy rozpocznie się proces w tej sprawie. Inaczej natomiast wygląda sytuacja nowych parlamentarzystów, którzy zwyciężyli w wyborach, a w prokuraturze trwają postępowania ich dotyczące, ale będące "w sprawie", a nie "przeciwko". Dotyczy to np. śledztwa w sprawie domniemanego przekroczenia uprawnień przez CBA w umorzonej już sprawie dotyczącej rzekomej korupcji Weroniki Marczuk. W tym śledztwie - prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga - badane też są informacje z książki autorstwa "Agenta Tomka", czyli Tomasza Kaczmarka, który wywalczył mandat poselski z list PiS w Świętokrzyskiem. - Gdyby teoretycznie prokuratura uznała, że pan Kaczmarek popełnił przestępstwo i ewentualnie chciała przedstawić mu zarzuty, musiałaby wystąpić do Sejmu o zgodę na uchylenie mu immunitetu - mimo że czyny o które chodzi w sprawie miały miejsce, jeszcze zanim pan Kaczmarek został posłem - wyjaśniła rzeczniczka praskiej prokuratury Renata Mazur. Jeśli parlamentarzysta minionej kadencji został wybrany ponownie, prokuratura - aby móc postawić mu zarzuty - musi uszanować zapadłą już wcześniej decyzję Sejmu lub Senatu w sprawie jego immunitetu, albo poczekać na jej wydanie. Taka jest sytuacja posła SLD poprzedniej i obecnej kadencji Zbigniewa Matuszczaka z Chełma. W ostatnim dniu pracy Sejmu poprzedniej kadencji prokuratura wysłała na Wiejską wniosek o uchylenie mu immunitetu. Lubelscy prokuratorzy chcą mu zarzucić płatną protekcję polegającą na załatwieniu w 2007 r. pozwolenia dla pewnego przedsiębiorcy w zamian za aparat fotograficzny wart ok. 1000 zł. Ponieważ Matuszczak został wybrany na kolejną kadencję, Sejm będzie musiał rozpatrzyć wniosek prokuratury.