Krzysztof Lisek, poseł PO, pojechał do Stanów Zjednoczonych, by uczyć się od najlepszych, jak skutecznie prowadzić walkę z politycznym przeciwnikiem. Podgląda konwencje konserwatywnych Republikanów. Wcześniej to samo, tylko że w obozie liberalnych Demokratów, robili Adam Bielan i Michał Kamiński z PiS. Choć finisz wyścigu do Pałacu Prezydenckiego dopiero za dwa lata, politycy szukają sobie miejsca w drużynie swego faworyta. W sztabie Tuska na pewno znajdzie się Lisek. Nie było bowiem wyborów, których do tej pory nie robiłby dla Platformy. W 2007 r. odpowiadał za kampanię wyborczą tej partii poza granicami kraju. Organizował wizyty Donalda Tuska w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Dwa lata wcześniej - podczas wyborów prezydenckich - ściągał zagranicznych gości na konwencje PO. Organizował wyjazd Tuska do Grodna i do Strasburga. Ten poseł PO, mimo że nie jest znany z pierwszych stron gazet, a w Sejmie jest po raz pierwszy, w partii odgrywa znaczącą rolę. A jego życiorys krzyżuje się z losami Tuska. Obaj są z Gdańska, obaj byli w KLD, a potem UW. Potem trafili do PO. Czy wyjazd Liska do Stanów to znak, że kampania prezydencka w Polsce będzie w amerykańskim stylu? - Przyglądam się konwencjom w USA i podpatruję ich pomysły - mówi Lisek "Polsce". Które z nich przeniesie na rodzimy grunt? - Zobaczymy - ucina. Europoseł Jacek Prota_siewicz, były szef prezydenckiej kampanii Tuska w 2005 r., jest zdania, że będą to przede wszystkim: produkcja wyborczych spotów telewizyjnych i radiowych oraz mobilizacji ludzi. Politycy PO zapewniają, że przygotowania do kampanii prezydenckiej ruszą nie wcześniej niż po przyszłorocznych wyborach do euro_parlamentu. Kto wejdzie do sztabu wyborczego poza Liskiem? To trudno teraz przewidzieć. Nawet nie wiadomo, czy znajdzie się w nim Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera. - Nie byłoby to zręczne, gdyby jako minister kierował kampanią - mówi nam jeden z polityków PO. - Układanie sztabu teraz to wyłącznie zgadywanka.