"Pierwsza wersja projektu poselskiego została już przygotowana, przekazaliśmy kilka uwag kancelarii prawnej, myślę, że potrzeba nam jeszcze tygodnia, góra dwóch, aby zakończyć prace. Wtedy będziemy mogli porównać oba projekty (poselski i ten napisany w ratuszu) i na forum klubu postaramy się zrobić z nich jeden projekt" - powiedział PAP stołeczny poseł Platformy Marcin Kierwiński. Według informacji PAP uzyskanych w Platformie, najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu posłowie PO spotkają się z przedstawicielami Ministerstwa Finansów, aby rozmawiać o źródłach finansowania roszczeń odszkodowawczych. Politycy Platformy przyznają, że bezpośrednim bodźcem do przyśpieszenia prac jest lawina pozwów, z którymi byli właściciele zgłaszają się do sądów, a te orzekają wielomilionowe odszkodowania lub zwrot w naturze nieruchomości w newralgicznych punktach miasta, co blokuje inwestycje i obciąża budżet stolicy. Ratusz proponuje, aby pieniądze pochodziły m.in. z funduszu reprywatyzacyjnego. W listopadzie ubiegłego roku media przytaczały wypowiedź prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz o potrzebie utworzenia odrębnego funduszu, który rozwiązywałby sprawy dekretu Bieruta. Z kolei w Ministerstwie Skarbu Państwa od 2001 roku działa specjalny fundusz reprywatyzacyjny, zasilany środkami z prywatyzowanych przedsiębiorstw. Wypłaty z funduszu są realizowane na podstawie wniosków organów reprezentujących skarb państwa w postępowaniach sądowych i administracyjnych, w których orzeczono odszkodowania wynikające z bezprawnej nacjonalizacji. Jak można przeczytać na stronie internetowej resortu skarbu, od połowy 2001 roku do 31 października 2012 r. minister skarbu zrealizował wnioski na łączną kwotę 1,05 mld złotych. Tymczasem w założeniach do projektu budżetu m.st. Warszawy na rok 2013 określono zapotrzebowanie na środki związane z ewentualną realizacją roszczeń z tytułu odszkodowań reprywatyzacyjnych na 1,4 mld zł. Ratusz przyznał jednocześnie, że pełne pokrycie roszczeń odszkodowawczych i odszkodowań związanych ze zmianą planów zagospodarowania przestrzennego przekracza bieżące możliwości budżetowe miasta - cała wartość gruntów zabranych dekretem Bieruta może - na dzisiejsze pieniądze - przekraczać 20 mld zł. Platforma rozważa z kolei m.in. zaspokojenie roszczeń długoterminowymi obligacjami komunalnymi (emitowanymi przez miasto ze wsparciem budżetu czy poprzez budżet państwa), ale ich emisja zwiększyłaby zadłużenie samorządu. Oprócz nierozstrzygniętej do tej pory kwestii finansowania oba projekty różnią się w kilku istotnych kwestiach. Projekt ratusza uwzględnia prawo do odzyskania mienia przez podmioty prawa handlowego (bądź ich prawnych następców), czego nie ma w projekcie poselskim. Miasto proponuje ponadto, aby ustanowić użytkowanie wieczyste na rzecz byłych właścicieli działek zabudowanych domami jednorodzinnymi lub domami, w których liczba izb nie przekracza 20, mimo że ówcześni właściciele nie złożyli tzw. wniosków dekretowych. Stołeczni posłowie nie wprowadzają takiego rozróżnienia: chcą dać osobom, które nie złożyły tzw. wniosku dekretowego w trybie przewidzianym dekretem Bieruta, prawo wystąpienia o rekompensatę. W obu projektach reprywatyzacyjnych mowa jest o zwrocie nieruchomości w naturze, odszkodowaniu lub rekompensacie. Zwrot nieruchomości nie byłby możliwy m.in. wówczas, gdyby została ona zagospodarowana na tzw. cele publiczne definiowane zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami. Zatem do b. właścicieli nie wróciłyby m.in. grunty wydzielone pod drogi publiczne, linie kolejowe, lotniska, ale też nieruchomości, w ramach których działają sądy, prokuratury, szkoły, przedszkola czy domy opieki społecznej. W projekcie poselskim zapisano też, że - aby oddać nieruchomość byłym właścicielom - wyrysy zwracanych działek będą musiały być identyczne jak przed wojną. Miasto dopuszcza natomiast kilka sytuacji, w których dojdzie do ustanowienia użytkowania wieczystego, nawet jeśli wydzielenie nieruchomości w dawnych granicach nie będzie możliwe (w strukturze gruntów warszawskich zaszły zmiany geodezyjne). Niewykluczone, że taki zapis znajdzie się w finalnym projekcie, jaki trafi do Sejmu - przyznają rozmówcy PAP. W obu projektach zapisano, że tam gdzie zwrot nieruchomości nie będzie możliwy, byli właściciele lub ich spadkobiercy będą mogli wystąpić o odszkodowanie (w pieniądzu lub w formie nieruchomości zamiennej). Z kolei osoby, które nie złożyły tzw. wniosku dekretowego w trybie przewidzianym dekretem Bieruta, miałyby prawo wystąpienia o rekompensatę. Źródła PAP w PO poinformowały, że rozważana jest m.in. rekompensata na poziomie 20 proc. wartości nieruchomości. Kierwiński przyznaje, że kluczową sprawą dla przeprowadzenia ustawy przez Sejm jest bezpieczeństwo finansów publicznych. Pytany o szacunkowe koszty ustawy poseł mówi: "Opieraliśmy się na szacunkach sporządzonych przez miasto. Cała wartość gruntów zabranych dekretem Bieruta może - na dzisiejsze pieniądze - przekraczać 20 mld zł. W tym momencie nikt nie jest w stanie określić realnie m.in. tego, ilu prawowitych właścicieli nie miało spadkobierców. Część nieruchomości została już oddana, do niektórych nikt nie zgłasza roszczeń". Ustawa nie zatrzyma biegu spraw o odszkodowania, jakie toczą się przeciwko miastu przed sądami. Kierwiński przyznaje, że procesy, jakie w związku z dekretem Bieruta przegrywa miasto, to jedna z głównych motywacji do kompleksowego uregulowania kwestii własnościowych w stolicy. Dekret z 26 października 1945 r. "O własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy", podpisany przez ówczesnego prezydenta Polski Bolesława Bieruta, objął obszar miasta stołecznego Warszawy. Skutkiem wejścia w życie dekretu (21 listopada 1945 r.) było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez gminę miasta stołecznego Warszawy, a w 1950 r. przez skarb państwa - w związku ze zniesieniem samorządu terytorialnego. Dekretem z 1945 r., uzasadnianym "racjonalnym przeprowadzeniem odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami narodu", objęto około 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości. W myśl dekretu właściciele gruntów mogli w ciągu sześciu miesięcy od dnia objęcia działek w posiadanie przez gminę zgłosić wnioski o przyznanie im na tych terenach "prawa wieczystej dzierżawy z czynszem symbolicznym lub prawa zabudowy za symboliczną opłatą". Składane w tej sprawie wnioski pozostawały jednak często bez rozpatrzenia lub wydawano decyzje odmowne, bez podawania podstaw prawnych. Wiele osób nie złożyło w ogóle wniosków, ponieważ np. znajdowały się w więzieniach, przebywały za granicą lub nie zostały poinformowane o takiej możliwości. Na początku grudnia 2007 r. Sąd Najwyższy stwierdził, że to skarb państwa ma pokryć koszty wszystkich decyzji wydanych m.in. przez rady narodowe, urzędy gmin, województw przed 27 maja 1990 roku - przed reformą administracji. Dotyczy to m.in. decyzji wywłaszczeniowych, które powoływały się na ustawę nacjonalizacyjną, na dekret o reformie rolnej, a także na dekret Bieruta. W 2008 r. działkę, obecnie część pl. Defilad i parku w pobliżu Pałacu Kultury i Nauki odzyskał Tadeusz Koss, który zabiegał o to od początku lat 90. To jednak tylko jedna z wielu spraw dot. dekretu Bieruta. Decyzją stołecznego ratusza ponad 1 ha działki, która po wojnie stała się częścią Ogrodu Saskiego, odzyskali spadkobiercy rodziny hr. Zamoyskiego. W 2010 r. prawo do tzw. Pałacu Biskupów Krakowskich (o szacunkowej wartości ok. 100 mln zł) odzyskała córka przedwojennego właściciela. Sąd Okręgowy w Warszawie w 2009 r. zasądził ok. 5,6 mln zł odszkodowania od skarbu państwa rodzinie Czetwertyńskich za nieistniejący już pałacyk, który jeszcze w okresie stalinowskim stał na gruncie, gdzie obecnie znajduje się ambasada USA. Teren pod Stadionem Narodowym o powierzchni 10 ha chcą odzyskać spadkobiercy Arpada Chowańczaka i Aurelii Czarnowskiej. Na początku lipca Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił decyzje ministra transportu, odmawiające im prawa do tych gruntów. Resort wniósł skargę kasacyjną do NSA.