Platforma Obywatelska zarzuca podkomisji manipulowanie wynikami badań ekspertów WAT, które powstały na jej zlecenie. We wtorkowym doniesieniu do prokuratury jest mowa o możliwym naruszeniu art. 271 Kodeksu karnego. Stanowi on m.in., że funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". "Wniosek PO do prokuratury jest niepoważny, chociażby w kontekście tym, że zwołane zostało na przyszły tydzień posiedzenie komisji obrony narodowej, która - w trybie niejawnym - będzie się zajmowała ustaleniami podkomisji" - podkreślił Skurkiewicz, który jest wiceszefem sejmowej komisji obrony. Jak dodał, posłowie Platformy powinni zaczekać do przyszłotygodniowych obrad komisji i wysłuchać, co będą mieli tam do powiedzenia przedstawiciele MON, podkomisji oraz współpracujący z nią eksperci. "Najwyraźniej jednak politycy PO chcą wciąż wywoływać burzę, awanturę, a nie pracować merytorycznie na posiedzeniach komisji. Najwyraźniej nie jest dla nich ważne wyjaśnienie tych kwestii, tylko prowadzenie awantury politycznej" - zaznaczył Skurkiewicz. Posłowie PO: Marcin Kierwiński, Cezary Tomczyk i Joanna Kluzik-Rostkowska zaapelowali też we wtorek do MON oraz polityków PiS, by nie utajniali posiedzenia komisji obrony narodowej, na której podkomisja smoleńska ma prezentować raport ze swych ponadrocznych prac. Skurkiewicz podkreślił, że procedowanie w trybie niejawnym na komisji wymusza charakter dokumentów, które mają być tam omawiane. "Jeżeli oczekujemy rzetelnej, wyczerpujących informacji, a część tych dokumentów ma gryf tajności - są poufne, czy zastrzeżone, to absolutnie nie ma możliwości, aby posiedzenie komisji odbywało się w trybie jawnym" - wyjaśnił poseł PiS. "A politycy PO, jak to mają w swojej naturze, nie chcą na posiedzeniu komisji wsłuchiwać się w głos zaproszonych gości, którzy mają coś ważnego do przekazania, tylko uskuteczniać awanturę polityczną" - ocenił wiceszef komisji obrony narodowej. Zawiadomienie Platformy to m.in. pokłosie ubiegłotygodniowego materiału TVN24. Stacja podała, że z badań Wojskowej Akademii Technicznej dotyczących katastrofy smoleńskiej, które powstały na zlecenie rządowej podkomisji, wynika co innego, niż podkomisja zaprezentowała w swych ustaleniach 10 kwietnia tego roku. W materiale TVN24 przypomniano jedną z tez kwietniowego materiału podkomisji, że oderwanie lewego skrzydła Tu-154M na długości 6 metrów nie może spowodować obrotu samolotu i przeszkodzić w jego dalszym locie. "Tyle, że z oryginalnego opracowania naukowców WAT, do którego dotarliśmy, wynika zupełnie coś innego - że samolot się obracał" - podała stacja. Posiedzenie sejmowej komisji obrony poświęcone prezentacji wyników prac rządowej podkomisji miało się odbyć w zeszły czwartek, ale zostało przełożone na 22 czerwca, z uwagi – jak tłumaczył szef MON Antoni Macierewicz – na nieobecność w kraju ekspertów współpracujących z podkomisją. P.o. przewodniczącego rządowej podkomisji, prof. Kazimierz Nowaczyk uznał w zeszłym tygodniu, że materiał TVN24 "wprowadza w błąd opinię publiczną i nie oddaje wyników analizy WAT", a sama stacja jest "zaangażowana politycznie". Wyniki analizy WAT potwierdzają tezę podkomisji smoleńskiej, kwestionującą utratę kontroli pilota nad lotem samolotu na skutek utraty jedynie 6 metrów skrzydła – napisał Nowaczyk w oświadczeniu. Działająca przy MON podkomisja została powołana w lutym 2016 r. 10 kwietnia tego roku, w 7. rocznicę katastrofy smoleńskiej, podkomisja zaprezentowała film, w którym postawiła hipotezę, zgodnie z którą przyczyną tragedii była seria eksplozji ładunków termobarycznych w kadłubie, centropłacie i skrzydłach Tu-154M. W latach 2010-11 katastrofę smoleńską zbadała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie, komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.