Po raz pierwszy ABW przyznaje się do winy
Po raz pierwszy ABW przyznaje się do błędów przy zatrzymaniu Barbary Blidy. - Nie mamy wątpliwości, że doszło do nieprawidłowości zarówno podczas przygotowania, jak i samego zatrzymywania pani Blidy - przyznał wczoraj w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wiceszef Agencji Grzegorz Ocieczek.
, byłej minister budownictwa i posłance SLD. 24 kwietnia katowiccy prokuratorzy wydali Agencji nakaz zatrzymania Blidy. Chcieli jej postawić zarzut pośrednictwa w przekazaniu 80 tys. zł łapówki dla prezesa spółki węglowej. Podczas akcji Blida zastrzeliła się - przypomina dziennik.
Jakie błędy popełniła ABW? Po pierwsze - oficerowie nie sprawdzili, czy Blidowie mieli broń. A można to było łatwo ustalić w bazie danych śląskiej policji. Przed każdym zatrzymaniem wydział operacyjny robi rozpoznanie podejrzanych (z kim mieszkają, jakimi autami jeżdżą, jakie mają zwyczaje) i ocenia zagrożenia. Sprawdzenie licencji na broń to jedno z głównych elementów rozpoznania.
Drugi błąd - wylicza gazeta - nie przeszukano łazienki u Blidów. Była posłanka poprosiła o kilka minut na poranną toaletę. W łazience, po umyciu zębów, strzeliła sobie w pierś ze schowanego tam rewolweru.
Trzeci błąd - funkcjonariuszka Agencji zabrała tylko dwa zamiast 14 pocisków do pistoletu. Gdyby doszło do strzelaniny, nie miałaby się czym bronić.
Jednak do tej pory nie ustalono, czy funkcjonariuszka zostawiła Blidę na chwilę w łazience samą.
Postępowanie dyscyplinarne objęło wicedyrektora katowickiej ABW, naczelnika wydziału śledczego, oficera planującego akcję oraz troje funkcjonariuszy, którzy zatrzymywali Blidę. Wszystkich zawieszono i przedstawiono im dyscyplinarne zarzuty niedopełnienia obowiązków.
Z konsekwencjami wobec nich szefowie ABW czekają na wynik śledztwa w sprawie śmierci Blidy prowadzonego przez prokuraturę w Łodzi. - Po zapoznaniu się z jego materiałami zdecydujemy o karach dla winnych zaniedbań - zapowiada na łamach "Gazety Wyborczej" Ocieczek.
INTERIA.PL/PAP