W czwartek w Sejmie odbyło się drugie czytanie projektu ustawy dotyczącej metody in vitro. Posłowie rozpatrywali poprawki, które do projektu ustawy o leczeniu niepłodności zaproponowały komisje. W związku m.in. ze zgłoszonymi w debacie poprawkami i wnioskami mniejszości projekt ponownie trafił do prac w komisji. Mają być one rozpatrzone jeszcze w czwartek.Według Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej klub Platformy Obywatelskiej będzie "jednolicie" głosował za przyjęciem ustawy o leczeniu niepłodności. - PO od lat szukała tutaj, w Sejmie, większości dla możliwości uchwalenia takiego projektu. Od lat wiemy, że metoda in vitro, która jest w Polsce stosowana, była stosowana bez koniecznych regulacji. Nie możemy przyglądać się i godzić na absolutną wolną amerykankę - wskazywała posłanka. Jak dodała, brak regulacji dotyczących in vitro oznacza w praktyce liczenie na uczciwość, rzetelność klinik, centrów zajmujących się tą metodą. Podkreśliła, że w większości przypadków tak jest, ale "właściwie w tej chwili (bez regulacji), do momentu wejścia w życie ustawy, mogą powstawać chimery i hybrydy, może być handel i może być nie wiadomo co, mogą zdarzyć się błędy wynikające z niedopatrzenia". - Prawne uregulowanie tych kwestii jest rzeczą niezbędną - dodała. Zdaniem Śledzińskiej-Katarasińskiej wnioski mniejszości - których zgłoszenie zapowiadał wcześniej m.in. poseł Czesław Hoc z PiS - prowadzą do tego, by dzieci z in vitro nie było. Także klub PSL zapowiedział głosowanie za ustawą o in vitro. - Sprzeciw wobec tej ustawy jest krokiem w złym kierunku; niezamierzona bezdzietność dotyczy 600 tys. par w Polsce - podkreśliła posłanka ludowców Halina Szymiec-Raczyńska. Jak przypomniała, ustawa ma uregulować kwestie dotyczące zapłodnienia metodą in vitro, która jest w Polsce legalnie stosowana od ponad 25 lat. Podkreśliła, że Polska jest ostatnim krajem w Europie, który do dziś nie opisał standardów stosowania in vitro. - Teraz mamy szansę nadrobić te zaległości. Ustawa precyzyjnie opisuje warunki pobierania, przetwarzania, przechowywania komórek rozrodczych i zarodków. Bardzo czytelnie definiuje zasady funkcjonowania ośrodków medycznie wspomaganej prokreacji. To bardzo ważny i od dawna oczekiwany projekt - powiedziała. Według Szymiec-Raczyńskiej, chociaż ustawa wzbudza kontrowersje, jest krokiem w dobrym kierunku. Zwracając się do "zaciekłych wrogów" przyjęcia ustawy, zaznaczyła, że Światowa Organizacja Zdrowia uznała niezamierzoną bezdzietność za chorobę cywilizacyjną. Jak zaznaczyła, biorąc pod uwagę te dane, z bezdzietnością boryka się 600 tys. par w Polsce. - Te 600 tys. par to 1,2 mln osób, które pragną mieć potomstwo. To 780 tys. nienarodzonych dzieci, jeśli odwołamy się do średniego wskaźnika dzietności. I te dzieci mają prawo się narodzić - mówiła. Również SLD, mimo że nie przyjęto poprawek klubu podczas prac w komisji, zapowiada głosowania za projektem. Marek Balt (SLD) uważa, że konieczne jest jak najszybsze uregulowanie kwestii związanych m.in. z metodą in vitro. Również on przypomniał, że metoda ta stosowana jest w Polsce od wielu lat, ale dzieje się to bez "jakiejkolwiek kontroli ze strony państwa czy obywateli". Wyraził też nadzieję, że ustawa zostanie przyjęta jeszcze w tej kadencji. Sojusz chciał m.in., by z metody in vitro mogły też korzystać samotne matki, a nie tylko - jak zapisano w projekcie - pary pozostające w związku małżeńskim lub nieformalnym; klub był też przeciwny limitowaniu liczby tworzonych zarodków. Projekt poprze też koło Ruchu Palikota. Jacek Kwiatkowski (RP), zwracając się do przeciwnych projektowi posłów PiS powiedział, że rozmawiał ostatnio z członkiem młodzieżówki tej partii, który "jest zdziwiony postawą posłów Prawa i Sprawiedliwości i tym, że nie popierają metody in vitro". - Drodzy państwo, zastanówcie się, wasze młode pokolenie, wasza młodzieżówka, jest w tym momencie za tym, żeby tę metodę wprowadzić, więc nie wiem z czym macie problem - mówił. Klub PiS zapowiadając, że nie poprze projektu ws. in vitro, złożył wnioski mniejszości: zakazujący tworzenia zarodków poza organizmem kobiety i zmieniający tytuł ustawy z "o leczeniu niepłodności" na "o ochronie genomu i embrionu ludzkiego". Klub złożył też poprawki, m.in. zmieniającą definicję zarodka i umożliwiającą "tworzenie instytucji adopcji prenatalnej". - W swej istocie projekt ustawy proponuje zabawę w Boga, która już w przeszłości kończyła się bardzo źle, a dla milionów ludzi nawet okrutnie - mówił poseł Czesław Hoc (PiS). Jak podkreślił, "ani wspólnota europejska, ani UE nie mają kompetencji do narzucania państwom członkowskim jednolitych rozwiązań odnośnie in vitro". Dodał, że PiS z "głębokim żalem i zawodem" przyjmuje fakt, że przygotowany przez ten klub projekt został odrzucony już w pierwszym czytaniu. Podkreślił, że celem projektu było stworzenie wymaganych przez konstytucję i prawo międzynarodowe rozwiązań instytucjonalnych w sferze biomedycyny i bioetyki. - Pomimo naszej całkowicie krytycznej oceny metody in vitro, ponownie zawieramy stanowisko, że dzieci powołane do życia tą metodą przyjmujemy z należną im miłością i szacunkiem; określamy je za Kościołem jako żywy dar dobroci Bożej - podkreślił Hoc. Dodał, że rozumie pragnienie posiadania dziecka, dlatego ważne jest promowanie adopcji dzieci (także już utworzonych zarodków), a także naprotechnologii. W jego ocenie rządowy projekt jest "ustawą przeciw cywilizacji życia", jest niezgodny z wartościami wyrażonymi w konstytucji, a także pozwala m.in. "dezintegrację genetyczną człowieka", "możliwość manipulacji genowej" i "eugenikę selekcyjną zarodków". Za projektem nie zagłosują też posłowie Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Gowin ocenił, że regulacja "niczego nie poprawia, a utrwala i sankcjonuje zło". - Nawet jeżeli ten projekt zostanie uchwalony, to wrócimy do tego zagadnienia w przyszłej kadencji, na początku, a nie na sam koniec, nie w klimacie walki przedwyborczej - zapowiedział. Lider ZP przekonywał, że zarodek ludzki powinien być w ustawie zdefiniowany jako "istota ludzka", a nie "grupa komórek", jak zapisano w rozpatrywanym projekcie. Zwrócił też uwagę, że jeżeli przyjąć, że życie ludzkie zaczyna się w chwili poczęcia, wówczas zarodek powinien być traktowany tak, jakby był człowiekiem. - Czy człowiekowi można przyznać warunkowe prawo do życia? Otóż takie są konsekwencje rozstrzygnięcia przewidującego tworzenie zarodków nadliczbowych. Te zarodki nadliczbowe będą zamrożone i wykorzystane w przyszłości pod warunkiem, że nie powiodą się wcześniejsze zabiegi. Na tym właśnie polega to warunkowe prawo do istnienia. To jest coś sprzecznego z fundamentami cywilizacji zachodniej - mówił Gowin. Odnosząc się do przewidzianej w projekcie możliwości stosowania preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej, Gowin ocenił, że przyjęcie takiego rozwiązania oznacza "powrót do wrażliwości moralnej starożytnej Sparty, gdzie dzieci, noworodki niepełnosprawne były zrzucane ze skały". - W tym przypadku tą skałą będzie pewnie zlew w klinikach in vitro, do którego będzie się wylewać te arbitralnie uznane za dysfunkcjonalne, niezdolne do samoistnego istnienia ludzkie zarodki - powiedział Gowin.