Według SP zawieszenie finansowania partii politycznych do końca 2015 r. może przynieść łączne oszczędności dla budżetu państwa nawet w wysokości ok. 450 mln zł. Szef SP Zbigniew Ziobro uzasadniał, że "nie może być tak, że w narastającym kryzysie, kiedy milionom Polaków coraz trudniej związać koniec z końcem, politycy otrzymują grube miliony z budżetu". SP liczy, że projektem zmian w ustawie o partiach politycznych, możliwie szybko zajmie się Sejm. Obłuda i hipokryzja - tak propozycję SP oceniła posłanka PO Marzena Okła-Drewnowicz. W rozmowie z PAP zaznaczyła, że gdy Platforma przekonywała posłów do zmniejszenia subwencji, to "ówczesny PiS z panem Ziobrą na czele przekonywał do odrzucenia tego pomysłu". "Zaś pani Kempa (obecna posłanka SP Beata Kempa), co pamiętam bardzo dobrze, nazwała wtedy naszą inicjatywę pijarowską zagrywką - a wtedy Polska też była w kryzysie" - dodała posłanka PO. Pod koniec 2010 r. parlament uchwalił zmniejszenie o 50 proc. subwencji dla partii politycznych. Od 1 stycznia 2011 r. partie otrzymały o połowę mniej pieniędzy z budżetu niż w poprzednich latach. Rozwiązanie to poparły PO i, mająca wówczas reprezentację w Sejmie, partia PJN; przeciw byli posłowie PiS, SLD i koalicyjnego PSL. Okła-Drewnowicz uważa, że "szczególną ironią trąci" to, że dziś Ziobro "upomina się o głodne dzieci", podczas, gdy pieniądze uzyskane wówczas - po zmniejszeniu subwencji od stycznia 2011 r. - zostały przeznaczone na program "Maluch" - dotyczący otwierania i prowadzenia żłobków. Posłanka PO dodała, że jej partia najczęściej mówiła o potrzebie innego finansowania partii niż z budżetu państwa, ale - zaznaczyła - trudno przekonać do tego pozostałe kluby. Jej zdaniem sukcesem PO jest to, że udało się doprowadzić do zmniejszenia od 2011 r. subwencji dla partii o połowę. Projektu SP nie wesprą też ludowcy. "Ostatnio mamy wiele pomysłów SP. Większość jest całkowicie oderwana od rzeczywistości - ten również" - powiedział PAP rzecznik PSL Krzysztof Kosiński. Ocenił, że inicjatywa SP ma charakter populistyczny, a jej celem jest odróżnienie się od PiS. - Jeśli SP chce oszczędzać tak, by budżet ponosił mniejsze wydatki na Solidarną Polskę, to zachęcamy, by środki, które otrzymuje na swoją partię, oddała - dodał Kosiński. Przeciwko pomysłowi SP opowiedział się też szef komitetu wykonawczego PiS Joachim Brudziński. Zaznaczył, że ugrupowania polityczne, w związku z kryzysem, zmniejszyły już pobieranie środków z budżetu państwa o połowę. Według niego całkowita likwidacja subwencjonowania budżetowego partii grozi korupcją, a nawet próbami kupowania konkretnych rozwiązań ustawowych. - To jest pytanie do pana Zbigniewa Ziobry, czy dzisiaj nie miałby nic przeciwko, gdyby do partii politycznych zawitali różnego rodzaju biznesmeni z walizkami pełnymi pieniędzy, jak miało to miejsce na początku lat 90. - powiedział Brudziński. Ocenił, że pomysł SP jest wymierzony w PiS, bo - według niego - do PO, gdyby wprowadzić zawieszenie subwencjonowania budżetowego i tak popłynęłyby pieniądze z biznesu. Z kolei szef SLD Leszek Miller zapowiedział, że jego ugrupowanie nie poprze projektu SP, ponieważ finansowanie partii politycznych z budżetu "uniemożliwia rozmaite nadużycia i finansowanie z niewiadomych źródeł". "Jeśli SP ma taką inicjatywę, to być może chciałaby korzystać z finansowania z niejasnych źródeł" - dodał. Inicjatywę SP chwali za to rzecznik Ruchu Palikota Andrzej Rozenek. Również on wskazuje jednak, że nie można całkowicie odciąć partii od finansowania pochodzącego z budżetu bądź bezpośrednio od obywateli, bo grozi to patologiami. - Bardzo dobry pomysł tylko nie wierzę w szczerość intencji. Gdy Ruch Palikota proponował, żeby partie nie były finansowane z budżetu, tylko bezpośrednio przez obywateli za pomocą odpisu podatkowego, to SP tak, jak wszystkie pozostałe partie był przeciw - przypomniał Rozenek. Zadeklarował, że posłowie Ruchu podpiszą się pod propozycją całkowitego zawieszenia (bądź nawet likwidacji) opłacania działalności partii z budżetu, o ile wskazany zostanie inny sposób ich finansowania.