Nowelizacja ustawy o ustroju sądów powszechnych zakłada, że to minister sprawiedliwości, a nie - jak wcześniej - prezesi sądów, będzie zwierzchnikiem dyrektorów, którzy zarządzają finansami sądów. W ustawie zrezygnowano ponadto z wyboru dyrektorów w konkursach. Krzysztof Brejza (PO) ocenił, że mamy obecnie do czynienia ze "skokiem PiS na wymiar sprawiedliwości". "To, czego jesteśmy świadkami dzisiaj, to początek końca państwa prawa. Zamiast państwa prawa PiS wprowadza prawo panów" - dodał poseł PO. Odnosząc się do noweli ustawy o ustroju sądów, Brejza ocenił, że zrywa ona z dotychczasową apolitycznością w sądach, daje za to możliwość szefowi MS Zbigniewowi Ziobrze "wrzucania nominatów PiS do sądów rejonowych i okręgowych", po to by kontrolować ich pracę. "To są instrumenty nacisku, to jest przywracanie tego, co wprowadzała do polskich sądów Polska Partia Robotnicza w 1947 r. To jest upartyjnianie, upolitycznianie" - podkreślił Brejza. PiS odpowiada na zarzuty "Wy jesteście tu po to, aby bronić przywilejów korporacyjnych, a my, żeby bronić zwykłych ludzi" - mówił z kolei wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Ministerstwo Sprawiedliwości argumentowało, że "procedury konkursowe przy wyborze kandydatów na dyrektorów były długotrwałe i często hamowały możliwość szybkiego i skutecznego obsadzenia tych stanowisk". "Należy przy tym podkreślić, że dyrektora sądu od początku formalnie powołuje minister sprawiedliwości. Niejednokrotnie minister musiał jednak czekać na wynik działania komisji konkursowej, powołanej przez prezesa. Utrudniało to sprawne zarządzanie sądami" - podkreślano w komunikacie MS, gdy rząd wysyłał projekt do Sejmu. Kolejny spór o TK Arkadiusz Myrcha (PO) krytykował z kolei sposób wyboru nowego sędziego TK, prof. Grzegorza Jędrejka. "Pseudoreformie wymiaru sprawiedliwości towarzyszy dalsza demolka Trybunału Konstytucyjnego. To czego byliśmy świadkami dzisiaj w Sejmie, w ogóle nie powinno mieć miejsca" - powiedział polityk. Według niego, czwartkowe posiedzenie komisji sprawiedliwości i praw człowieka w Sejmie odbyło się "w skandalicznych warunkach". Jak mówił Myrcha, komisja opiniowała kandydaturę prof. Jędrejka "na kolanie". "A dzisiaj dopełnieniem było tylko głosowanie w Sejmie, którego absolutnie być nie powinno" - zaznaczył poseł. Podczas czwartkowych obrad komisji sprawiedliwości posłowie opozycji wskazywali, że zgodnie z regulaminem Sejmu, debata na temat wyboru nowego sędziego TK powinna odbyć się nie na tym, a na przyszłym posiedzeniu Sejmu, ponieważ nie minęło jeszcze 7 dni od dostarczenia posłom druków w tej sprawie. "Zarzuty o rzekomym łamaniu regulaminu są zupełnie bezpodstawne" - mówił Stanisław Piotrowicz (PiS). Wskazał, że w regulaminie jest mowa o siedmiodniowym terminie "chyba, że Sejm postanowi inaczej". Przekonywał, że czwartkowe posiedzenie komisji było okazją, by zadawać kandydatowi pytania. "Z ubolewaniem trzeba stwierdzić, że posłowie chcieli sprowadzić tę sytuację do egzaminowania pana profesora". Dodał, że gdy w 2007 roku wybierano Andrzeja Rzeplińskiego, kandydatura nie wzbudziła dyskusji.