Politycy PO podkreślali na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie, że chodzi przede wszystkim o sobotnie orędzie premiera Jarosława Kaczyńskiego. Według Platformy, tym wystąpieniem szef rządu złamał zasadę oddzielenia wykonywanej działalności publicznej od agitacji na rzecz partii. W liście do szefowej KRRiT Elżbiety Kruk, PO domaga się wyjaśnienia tej sprawy. Wiceszef klubu PO Zbigniew Chlebowski przypomniał na konferencji prasowej w czwartek, że 3 września Państwowa Komisja Wyborcza wydała komunikat stwierdzający, że kampania wyborcza może być prowadzona wyłącznie od dnia ogłoszenia wyborów. - PKW jednocześnie podkreśla w swoim komunikacie, że osoby mające zamiar kandydować w wyborach lub aktywnie uczestniczyć we właściwej kampanii wyborczej powinny oddzielać swoją działalność w ramach sprawowanego urzędu lub pełnionej funkcji publicznej od działań o charakterze agitacyjnym - mówił Chlebowski. Według niego, premier złamał te jasno określone przez PKW zasady wygłaszając w sobotę wieczorem w TVP orędzie. W sobotnim wystąpieniu J.Kaczyński mówił, że jest gotowy rządzić tylko w imię zasad. Apelował o poparcie w walce z korupcją, która jest - jak podkreślał - walką w interesie Polaków i w imię której jest gotowy zapłacić "cenę utraty władzy". W opinii opozycji, było to wystąpienie o charakterze agitacyjnym przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. Szefowa sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) podkreślała, że w sobotnim orędziu premier apelował m.in. o udział w najbliższych przedterminowych wyborach i poparcie w nich PiS. Śledzińska-Katarasińska poinformowała, że Platforma w swym liście do KRRiT protestuje też przeciwko niektórym programom nadawanym w TVP, takim jak "Wiadomości", "Forum" i "Misja Specjalna". W ocenie rzecznika rządu Jana Dziedziczaka wypowiedź PO na temat sobotniego orędzia premiera "to doskonały przykład politycznej hipokryzji". Rzecznik podkreślił, że wszyscy premierzy na całym świecie są aktywni w kampanii wyborczej. - Nie przypominam sobie, aby obecni politycy PO protestowali gdy Tadeusz Mazowiecki, jako premier, prowadził swoją kampanię wyborczą (w wyborach prezydenckich), gdy lider Kongresu Liberalno-Demokratycznego - dawnej partii Donalda Tuska - Jan Krzysztof Bielecki, jako premier, brał udział w kampanii swojego ugrupowania - wyliczał Dziedziczak. - Dziwię się, że wtedy nie było słychać protestów obecnej opozycji i PKW - podkreślił rzecznik. Dziedziczak podkreślił, że premier ma prawo komunikować się ze społeczeństwem. Jak dodał, w sobotnim orędziu nie padła ani nazwa PiS, ani słowo "wybory". Rzecznik powiedział, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to szef rządu będzie korzystał z możliwości wygłaszania orędzia. Ustawy o radiofonii i telewizji przewiduje, że "jednostki publicznej radiofonii i telewizji umożliwiają naczelnym organom państwowym bezpośrednią prezentację oraz wyjaśnianie polityki państwa". Odpowiednie rozporządzenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji określa zaś, że w programach publicznej radiofonii i telewizji w sposób bezpośredni prezentować oraz wyjaśniać politykę państwa mogą: prezydent, premier, a także marszałkowie Sejmu i Senatu. Zgodnie z rozporządzeniem takie wystąpienia nie powinny być dłuższe niż 10 minut, a o zamiarze wystąpienia właściwa jednostka publicznej radiofonii i telewizji powinna zostać powiadomiona nie później niż 12 godzin przed emisją. W szczególnie uzasadnionych przypadkach czas ten może być skrócony. Podczas czwartkowej konferencji PO zapowiedziała, że po wyborach ugrupowanie będzie chciała zlikwidować KRRiT "w obecnym kształcie". Śledzińska-Katarasińska podkreślała, że można zmienić formułę Rady bez potrzeby zmiany konstytucji. Jak mówiła, kandydaci do KRRiT mogliby być zgłaszani przez stowarzyszenia twórcze i środowiska naukowe związane z mediami". Podczas konferencji PO skrytykowała także rząd za wzrost nakładów na administrację publiczną. Jak mówił Chlebowski, w ciągu ostatnich dwóch lat powstało wiele nowych stanowisk w administracji publicznej, wzrosły też nakłady na kancelarie: Sejmu, prezydenta i premiera. PO wyliczyła także m.in., że w 2006 zatrudnienie w Kancelarii Prezydenta wzrosło o 100 osób.