Na poniedziałkowej konferencji prasowej politycy PO - Mariusz Witczak i Marcin Kierwiński - podkreślali, że PiS jest niezdolny do skutecznego przeprowadzenia w Sejmie wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla obecnego gabinetu. Jak przekonywali, rząd musi mieć zaplecze parlamentarne, dlatego - mówił Kierwiński - zaproponowana przez PiS koncepcja rządu pozaparlamentarnego "całkowicie dyskwalifikuje doktora prawa, jakim mieni się Kaczyński". Witczak podkreślił też, że prawdziwą intencją PiS jest obsadzenie w roli premiera nie Glińskiego, a Jarosława Kaczyńskiego. - Należy właściwie współczuć profesorowi Glińskiemu, że został wmanewrowany w takie przedsięwzięcie - dodał polityk PO. Witczak ocenił ponadto, że nie ma potrzeby, aby do tej sprawy odnosił się premier Donald Tusk. - Propozycja PiS jest surrealistyczna. Sytuacja jest na tyle groteskowa, że demokratycznie wybrany premier powinien zignorować to przedsięwzięcie - podkreślił. Witczak nie zgodził się też z oceną, że PiS przeszedł w ostatnim czasie do ofensywy. - To nie ofensywa, a stara płyta, z drobnymi nowymi chwytami, nad którymi nie warto się pochylać. PiS nie prowadzi konstruktywnej polityki - uznał polityk PO. - Profesor Gliński uwierzył, że może być premierem mimo istnienia w Sejmie stabilnej większości (dla obecnego rządu). Mam wrażenie, że to matrix - powiedziała dziennikarzom Małgorzata Kidawa-Błońska (PO). Jej zdaniem wybory parlamentarne odbędą się planowo, czyli za trzy lata. Poniedziałkowe wystąpienie Glińskiego nazwała "bardzo politycznym", co - przekonywała - kłóci się z deklaracjami PiS, że Gliński to apolityczny kandydat. Kandydat PiS na premiera, prof. Piotr Gliński, przedstawił w poniedziałek pięć zadań dla nowego rządu, wśród nich: zastąpienie gabinetu Donalda Tuska rządem ekspertów i natychmiastowe wprowadzenie w życie decyzji przeciwdziałających kryzysowi gospodarki, państwa i społeczeństwa.