Według oficjalnych statystyk, PO ma 35 tys. członków. Od pół roku przybyło jej ledwie kilka tysięcy. Zastępca sekretarza generalnego PO odpowiedzialny za sprawy członkowskie Paweł Graś, przyznaje, że nowi członkowie nie szturmują partyjnych siedzib. Niewiele jest także transferów, czyli przejść polityków innych partii do Platformy. Do PO w regionach, gdzie partia jest popularna, przystępuje po kilkadziesiąt osób miesięcznie. Większość to ludzie w polityce nowi: studenci, drobni biznesmeni, lekarze, nauczyciele. Ale każdy wniosek jest sprawdzany. Wszyscy pamiętają doświadczenia SLD, który po zwycięskich wyborach urósł w siłę, ale potem trzeba było członków weryfikować. Graś uważa, że powściągliwość Polaków przed angażowaniem się w działalność partyjną wynika z osłabienia politycznych namiętności. - Najwięcej członków PO przybywało bezpośrednio przed ubiegłorocznymi wyborami. Masa, szczególnie młodych ludzi, przychodziła do nas, bo wkurzał ich Jarosław Kaczyński - mówi. Dodaje, że dla zwiększenia popularności PO dobrze by było, by Kaczyński zintensyfikował działalność.