Dla opozycji Czuma jest dziś idealnym ministrem. Mimo że członkiem rządu jest zaledwie od kilkunastu dni, już stał się negatywnym bohaterem mediów. Dlatego ani PiS, ani SLD nie zamierzają zgłaszać wniosku o wotum nieufności dla niego. Zamiast tego wolą raczej czekać na kolejne wpadki ministra. - Od dawna docierały do mnie informacje na temat niejasnej finasowej przeszłości Andrzeja Czumy w Stanach Zjednoczonych - mówi "Polsce" Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS, który stale ścierał się z Andrzejem Czumą w czasie prac sejmowej komisji ds. nacisków. - Nic o tym nie mówiłem, bo nie byłem w stanie zweryfikować tych informacji. To musiało jednak wybuchnąć. Jego zdaniem w mediach stworzono zupełnie nieprawdziwy obraz Andrzeja Czumy - człowieka o kryształowej przeszłości i szlachetnym charakterze. - Tymczasem jest to osoba kłótliwa, która wszędzie wprowadza chaos - dodaje Mularczyk Suchej nitki na Platformie nie zostawia też SLD. - Tusk głosił wysokie standardy moralne w polityce. Dziwi, że są one jednak tylko wyznacznikiem dla politycznych przeciwników - ironizuje Grzegorz Napieralski, przewodniczący Sojuszu. - Długi kładą duży cień na osobę ministra. To ważne stanowisko. Premier ma problem co zrobić z Czumą. Takich spraw jest więcej np. prezydent Sopotu Michał Karnowski, broniony przez polityków PO. Sytuacja denerwuje nawet polityków koalicyjnego PSL. - Premier musi tę sprawę szybko rozwiązać - mówi "Polsce" poseł ludowców Janusz Piechociński. - Albo trzeba go odwołać, albo szybko rozwiać wszelkie wątpliwości. Rządu nie stać dziś na ciągnący się skandal z ministrem sprawiedliwości. Wszystkie działania powinny być skierowane na walkę z kryzysem. Piechociński jest pewny, że gdyby Premier Donald Tusk wiedział o przeszłości Czumy dwa tygodnie temu, nie nominowałby go na ministra. - To racjonalny polityk, nie popełniłby takiego błędu - dodaje. Jeszcze dalej idzie kolejny ludowiec Eugeniusz Kłopotek: sugeruje, by Andrzej Czuma odczekał jeszcze jakiś czas i gdy sprawa przycichnie podał się do dymisji. Ale dziś Platforma nie ma innego wyjścia, jak tylko stanąć w obronie Andrzeja Czumy - uważa dziennik "Polska". - Wierzę, chcę wierzyć i muszę wierzyć, że minister Czuma jest osobą o kryształowej przeszłości - mówi gazecie Waldy Dzikowski, poseł PO i członek zarządu partii. - Minister złożył wyjaśnienia, ma wytoczyć proces gazecie, która napisała o jego długach - dodaje. Ale to tylko dobra mina do złej gry. W obronie Czumy nie wystąpił wczoraj ani premier Donald Tusk, ani wicepremier Grzegorz Schetyna. Nieoficjalnie posłowie PO mówią, że minister sprawiedliwości uratował skórę , bo premier nie mógł pod naciskiem mediów przyznać się do błędów, a dodatkowo Platoforma nie ma żadnego mocnego kandydata na jego miejsce. - Żaden poważny prawnik nie chce już z nimi rozmawiać, bo dla nich stracili wiarygodność - mówi polityk opozycji związany ze środowiskiem prawniczym. Jedyną osobą, która dziś mogłaby zastąpić Czumę, to Krzysztof Kwiatkowski, obecny wiceminister sprawiedliwości. Jest jednak młody i nie ma doświadczenia. Najwyższą funkcją, jaką do tej pory zajmował było stanowisko wiceburmistrza Zgierza. Poza tym jest uznawany za człowieka związanego z Jarosławem Gowinem. A takich ludzi w rządzie niechętnie widziałby Grzegorz Schetyna. Na razie PO oficjalnie wierzy w wyjaśnienia ministra. A ten na wczorajszej konferencji prasowej przekonywał, że zarzuty mediów są pozbawione podstaw. - Nie mam żadnych długów - mówił Andrzej Czuma, który wczoraj spotkał się z premierem. - Podczas mego spotkania z premierem ani razu nie padła kwestia mojej dymisji - dodał minister sprawiedliwości. Stwierdził także, że przed nominacją nie mówił Donaldowi Tuskowi o długach. - Premier nie musiał wiedzieć o mojej działalności biznesowej sprzed 18 lat - stwierdził. Andrzej Czuma zapewniał również, że spłacił wszystkie swoje zobowiązania po tym, jak w 2005 roku sprzedał dom w USA. - Sprzedałem go z własnej woli. Nikt mnie do tego nie zmuszał - stwierdził. Jednak wieczorem TVN24 ujawnił dokument, z którego wynika, że do sprzedaży domu Andrzeja Czumę zmusili wierzyciele. Miał to być jedyny sposób na odzyskanie długów.