Orzekł tak w poniedziałek nieprawomocnie Sąd Okręgowy w Warszawie, który częściowo uwzględnił pozew Jaworskiego wobec PO. W spocie przedwyborczym PO zestawiła zarobki m.in. Jaworskiego (31 tys. zł) z zarobkami lekarza po 13 latach pracy (1840 zł) i nauczycielki z 28-letnim stażem (1618 zł). Na tle zdjęć m.in. z powołania do rządu Andrzeja Leppera słychać: "PiS obiecywał solidarne państwo i opiekę nad słabszymi, a zadbał tylko o własny interes", a potem pojawia się napis: "Oszukali". Spot wyemitowały TVN24 i Polsat; TVP wstrzymała się z emisją - PO zarzucała jej "cenzurę polityczną". Latem 2007 r. w ramach tzw. zabezpieczenia powództwa sąd zakazał emisji tych spotów. W cywilnym procesie Jaworski za opublikowanie w tym spocie jego wizerunku żądał od PO 25-sekundowych przeprosin w tzw. prime-time w głównych telewizjach oraz wpłaty 50 tys. zł na cel dobroczynny. Podkreślał, że nikt się do niego nie zwracał o zgodę na pokazanie wizerunku. Mówił, że spot miał negatywne skutki, bo teraz "jest postrzegany nie jako fachowiec, ale jako osoba z nadania politycznego" i jest bez pracy. Strona pozwana domagała się oddalenia pozwu, podkreślając że powód był osobą publiczną, a w takiej sytuacji prawo nie wymaga zgody zainteresowanego na ujawnianie wizerunku. Mec. Elżbieta Kosińska-Kozak dodawała, że "szczególnie nie ma podstaw" do przeprosin w telewizjach, które mogą być "bardzo kosztowne". Sąd uznał w poniedziałek, że PO naruszyła prawo do ochrony wizerunku, bo Jaworski nie był "osobą powszechnie znaną" i dlatego PO powinna była uzyskać jego zgodę. "Tu zawinienie jest niezaprzeczalne" - powiedziała sędzia Paulina Asłanowicz w ustnym uzasadnieniu wyroku. Powołała się na orzecznictwo, które mówi, że aby daną osobę uznać za "powszechnie znaną", musi ona być znana "szerokiemu kręgowi osób". Według sądu, powód był znany tylko lokalnie w Gdańsku, także jako radny sejmiku województwa, a spot miał charakter ogólnopolski. Gdyby jego wizerunek ujawniono w mediach lokalnych, naruszenia prawa do ochrony wizerunku by nie było - dodała sędzia. Zarazem sąd ograniczył nakaz opublikowania przeprosin tylko do TVN (przed "Faktami") oraz uznał, że wystarczy 10 tys. zł zadośćuczynienia. Sędzia podkreśliła "prewencyjny charakter" zadośćuczynienia - tak "by pozwany nie wykorzystywał w przyszłości wizerunków osób, które nie są powszechnie znane, w swoich materiałach". Mec. Kosińska-Kozak powiedziała po wyroku, że będzie namawiała swych klientów do złożenia apelacji. Podkreśliła, że "nie do końca zgadza się z oceną sądu, bo Jaworski był osobą publiczną". Nikt ze strony powodowej nie stawił się na wyroku. A.Jaworski prawomocnie przegrał już wcześniej proces z Donaldem Tuskiem, którego pozwał za jego słowa z czerwca 2007 r. Tusk, jako lider PO, powiedział wtedy o "aktywiście PiS, który zostaje z dnia na dzień prezesem stoczni", "doprowadza ją do stanu rozpaczy", a "jedyna decyzja, która została w Gdańsku zauważona, jedyna jaką podjął, to radykalne podwyższenie swojego wynagrodzenia i ludzi, którzy zostali tam nominowani przez partię rządzącą". Jaworski - prezes stoczni od wiosny 2006 r. do jesieni tego roku - bezskutecznie ubiegał się o mandat z listy PiS w wyborach w 2007 r.